wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 5

<Oczyma Brook>

Wyszłam z pokoju Lily,i na korytarzu zobaczyłam jednego z członków zespołu.Liam kiedy mnie zauważył uśmiechnął się i podszedł.
-Hej,co Lila cię z pokoju wyrzuciła.-Zaśmialiśmy się.
-Nie,ma areszt.Musi posprzątać inaczej z pokoju nie wyjdzie.-Ten spojrzał na mnie zdziwiony.
-Mogę się założyć,że takiej bałaganiary jak ona to w życiu nie widziałeś.-Zaśmiałam się i chciałam odejść,ale on mnie zatrzymał.
-Widzę że ją dobrze znasz,może opowiesz nam coś o niej?
-Dobra,może jak ją lepiej poznacie to będzie wam łatwiej.-Uśmiechnęłam się i oboje ruszyliśmy do jednego z pokoi.5 minut później cały zespół siedział już ze mną w pokoju.
-Dobra co chcecie o niej wiedzieć?-
-Najlepiej wszystko-Zaśmiałam się z odpowiedzi Nialla.
-To chyba z tydzień byśmy musieli tu siedzieć.
-To z kąt ją znasz?-Zadał konkretne pytanie Zayn.
-Nasi rodzice się przyjaźnili.Mieszkaliśmy obok siebie,i znam ją praktycznie od niemowlęcia.Gdy się urodziła miałam 6 lat,a mój brat 2 lata.Jest dla nas jak rodzeństwo.Nie ma żadnej przyjaciółki,gdy miała jakiś problem przychodziła do Matta,albo do mnie.Ale gdy trafiła do domu dziecka ubzdurała sobie że nie chcemy jej znać.A tak na prawdę ona miała tylko rodziców i nas.-Zakończyłam swój monolog.
-A czy to prawda że jej rodzice też byli z domu dziecka?-Zapytał Louis
-Tak,razem się wychowywali.Podobno rodzice pani Kate zginęli w wypadku samochodowym,gdy ona miała rok.A pan Alex w domu dziecka mieszkał od urodzenia.-Wszyscy dokładnie mnie słuchali.
-A Lila mówiła wam jak oni zginęli?-Byłam ciekawa czy w ogóle opowiadała coś o rodzicach.
-Nie,ale jak to się stało?-Louis.
-Lila,od 3 roku życia chodzi na lekcje gimnastyki.Już od początku wygrywała różne konkursy i zawody.Była jedną z najlepszych uczennic.Tego dnia miała najważniejsze zawody na które ćwiczyła układ 4 miesiące.Na halę pojechała z trenerem,a jej rodzice mieli dojechać po pracy.Tak się jednak nie stało,przed najważniejszą konkurencją zadzwonił jej telefon.Wybiegła z szatni i pobiegła do moich rodziców i powiedziała że jej rodzice mieli wypadek i ona musi tam jechać.Od razu pobiegliśmy do samochodu i pojechaliśmy na miejsce wypadku.Okazało się że po ich samochodzie prawie nic nie zostało.Od razu wiedzieliśmy że są nikłe szanse na to że przeżyli.Mała od razu pobiegła do jednego policjanta,a ten powiedział jej że rodzice nie żyją.Gdy to usłyszała padła na kolana i jeszcze bardziej się rozpłakała.Po tym wypadku przez tydzień mieszkała u nas. Powiedziała potem że to przez nią ten wypadek,że gdyby nie te zawody to rodzie by żyli.Mam nadzieje że jeszcze do tego wróci,bo była na prawdę dobra.-Wszyscy z uwagą przysłuchiwali się mojej opowieści.
-No,nie dziwne że nie chciała się przed nami otworzyć.-Mruknął pd nosem Zayn.Wtedy drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem,a do pokoju wleciała Lila.Wszyscy myśleliśmy już,że wszystko słyszała,ale zachowywała się normalnie.
-Skończyłam,ale i tak uważam że tam był porządek.



<Oczyma Lily>
Moje sprzątanie ciągnęło się w nieskończoność,chociaż wkładałam każdą rzecz do walizki,nie zwracając uwagi czy jest poskładana.Nie lubię sprzątać,uważam że to strata czasu,robię to tylko w wyjątkowych sytuacjach.
W czasie mojej męczarni,zjadłam jeszcze obiad który Louis zamówił mi do pokoju.Gdy skończyłam nie miałam już nic do roboty-czysto jest,uczyć mi się nie chce to pójdę do kogoś w odwiedziny-Pomyślałam i udałam się do pokoju Harrego,ale go tam nie było pozostałej trójki też nie było.W ostatnim pokoju który należał do Liama drzwi były otwarte,więc tam weszłam.Ujrzałam całe one direction i Brook,od razu domyśliłam się co tam się dzieje.W końcu nikt nie zna mnie tak dobrze jak ona,więc chłopacy prowadzą teraz z nią wywiad.
-Skończyłam,ale i tak uważam że tam był porządek.-Zameldowałam się i nie zwracając na nich uwagi rzuciłam się na łóżko.
-Grzeczna dziewczynka,ale trochę uparta-Zaśmiała się dziewczyna i pokręciła zabawnie głową.Chłopacy wrócili do rozmowy,a dziewczyna intensywnie szukała czegoś w telefonie.W końcu triumfalnie się uśmiechnęła.
-Patrz co znalazłam.-Wyszczerzyła się i pokazała mi telefon.Było tam zdjęcie mojego starego pokoju,w którym panował taki bałagan,że nie było nawet widać podłogi.Nie wzruszyło mnie specjalnie to zdjęcie,bo jestem przyzwyczajona do tego że w moim pokoju rzadko kiedy był porządek.
-Czy według ciebie to też jest porządek?-Zadała pytanie
-To akurat była wyjątkowa sytuacja-Oburzyłam się.
-Och,no tak zapomniałam.Nie sprzątałaś przez miesiąc po prowadziłaś protest przeciwko kupieniu nowego łóżka,stwierdziłaś że stare jest dobre i że nowe będzie cię w dupe kuło.Więc zrobiłaś taki bałagan że nie dało się tam wejść.-To co powiedziała było czystą prawdą,ale ja musiałam jeszcze coś dodać.
-Ha,a najlepsze jest to że podziałało.-Wyszczerzyłam się,a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Śmieszne,bardzo.-Mruknęłam pod nosem i schowałam głowę w pościeli.
-Dobra koniec tego wylegiwania się,idziesz ze mną na siłownię.-Usłyszałam głos Harrego,a po chwili ktoś ściągnął mnie z łóżka i stałam na ziemi.Oszołomiona stałam na środku pokoju i patrzyłam na wszystkich.Byłam przekonana że słowa bruneta były skierowane do któregoś z chłopaków,więc po co niby ktoś ściągał by mnie z łóżka.
-No co?Zbieraj się idziesz ze mną.-Powiedział w moją stronę,a ja jęknęłam tylko z niezadowolenia.
-Ale po co,człowieku nie możesz iść sam?-Zastanawiałam się po co ja mu tam jestem potrzebna.
-Nie chodzisz na razie do szkoły,więc nie masz w-fu od dzisiaj jestem twoim nauczycielem wychowania fizycznego.-Wyszczerzył się ja głupi do sera i czekał na moją reakcję.Szczerze to nie wiem co o tym myśleć.
-O nieeeee....Ale ja jestem taka zmęczona.-Chciałam wziąć go na litość,ale był nie ugięty i zaczął prowadzić mnie do wyjścia.
-Ej,no niech ktoś coś powie!-Krzyczałam,ale każdy tylko przepraszająco się uśmiechał.
-Dobrze ci to zrobi,leniu.-Powiedział Lou.
-Mów za siebie.-Odburknęłam i poddałam się nie mam innego wyjścia,po ćwiczę trochę i da mi spokój.Tak więc poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w strój sportowy.Wzięłam butelkę wody i czekałam na Harrego pod jego pokojem.Gdy końcu wyszedł myślałam że popuszczę w majtki ze śmiechu.Powodem mojej głupawki było to co chłopak miał na głowie,a mianowicie na czubku głowy miał małą kiteczkę.Był bardzo podobny do Yorka mojej dawnej sąsiadki,przez to skojarzenie ledwo trzymałam się na nogach ze śmiechu.A warto jeszcze dodać że ten pies tak jakby,gwałcił wszystko co spotkał na swojej drodze.
-No i z czego się tak nabijasz?-Spytał oburzony Harry,pewnie domyślił się o co chodzi.
-Z ciebie-Wydusiłam z siebie i starłam się już uspokoić.W końcu w ciszy poszliśmy do hotelowej siłowni.Ten zaczął się złowieszczo śmiać co dla mnie nie oznaczało nic dobrego.
-To teraz cię wymęczę.Najpierw rozgrzewka.-Zaczął pokazywać mi jakieś ćwiczenia,które miałam powtarzać.Wykonywałam je,ale obijałam się jak tylko mogłam.Miałam takiego lenia,że najchętniej wylegiwała bym się na kanapie z telefonem w ręku,ale nie jakiś debil musiał zaciągnąć mnie tutaj.Po jakże wyczerpującej rozgrzewce poszliśmy na bieżnie.Już po pięciu minutach mi się to znudziło,ale postanowiłam że nie mogę poddać się tak szybko,muszę trochę powalczyć.
O matko.Już od 40 minut biegam na tym ustrojstwie i jestem wykończona tak jakbym co najmniej przez parę godzin w kopalni pracowała.Przez ten czas zdążyłam już obczaić cały sprzęt w tym pomieszczeniu. Ponabijałam się trochę z faceta,który nieudolnie próbował nastawić stoper w jednym z urządzeń.Robił przy tym takie dziwne miny,że z trudnością powstrzymywałam się od śmiechu.Po woli traciłam czucie w nogach,moje serce waliło ze zdwojoną siła i ciężko oddychałam.Stwierdziłam że już mogę się poddać.Zwlekłam się z bieżni i od razu runęłam na podłogę,leżałam bez ruchu,z zamkniętymi oczami i rozłożonymi rękami i nogami tak jakbym chciała zrobić aniołka na śniegu.
Wtedy coś zasłoniło mi światło,delikatnie otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Harrego.Wyszczerzyłam się do niego głupkowato i leżałam dalej.
Lila ma włosy
trochę dłuższe od tych.
-Nie dam już rady.-Powiedziałam słodkim głosikiem.
-Ech,dobra wstawaj.Koniec lekcji na dzisiaj.-Powiedział zrezygnowany i wrócił na bieżnie.
-Ale dużo rzeczy się dzisiaj nauczyłam-Powiedziałam z sarkazmem.
-Leć już na górę,bo jak do ciebie dojdę to będzie źle-Zrobił jeden krok w moją stronę,a ja od razu rzuciłam się do biegu śmiejąc się w niebo głosy.Jeden z ochroniarzy bezpiecznie przetransportował mnie na górę.Od razu pognałam do łazienki i wzięłam prysznic po czym założyłam znowu dzisiejsze ubrania.Suszenie moich długich do pasa włosów zajęło mi jakieś pół godziny,a i tak nie zrobiłam tego dokładnie.Zmęczona rzuciłam się na łóżko i bezmyślnie gapiłam się w biały sufit pokoju.Powieki delikatnie zaczęły mi opadać,już miały się zamknąć na dobre kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu.Ślamazarnie wstałam z łóżka i poszłam po telefon który leżał na biurku.Na ekranie pojawiła się nowa wiadomość od Louisa

                                              Idę z Zayn'em i Liam'em do miasta idziesz z nami? 

Bez zastanowienia odpisałam.

                                                             Nigdzie nie idę!

Nacisnęłam "Wyślij" i z powrotem walnęłam się na łóżko.Czy on na prawdę myślał że ja mogę się dzisiaj jeszcze gdzieś ruszyć?Chyba śni.
Wtuliłam głowę w miękką poduszkę i odpoczywałam.Nie wiem czy tak można,ale ja na prawdę o niczym ni  myślałam.Tak jakby jakaś czarna dziura pochłonęła mój umysł.Byłam tylko ja i ta mięciutka śnieżnobiała pościel.
Gdy tak leżałam ktoś wszedł do mojego pokoju.Leniwie podniosłam głowę,a na środku pokoju stał Harry.
-No,hej żyjesz?
-Nie kurde,zmartwychwstałam.-Zakpiłam.Ten tylko chrząkną i posłał mordercze spojrzenie.
-Chodź nie będziesz sama w pokoju siedziała.-Powiedział co nawet mi się spodobało.Nie chciałam być teraz sama,gdy koło mnie jest tyle judzi którzy chcą dla mnie jak najlepiej.I chcą mi pomóc.W domu dziecka też były takie osoby,ale wtedy to ja nie byłam gotowa na to by przyjąć od nich jakąkolwiek pomoc.Myślę że wtedy byłam bardziej zamknięta w sobie.Wiem że już nigdy nie będzie tak samo jak za życie rodziców i chyba w jakimś najmniejszym stopniu się z tym pogodziłam.W gdy byłam w sierocińcu nie mogłam uwierzyć w to że ich już nie ma.Nie chciałam w to wierzyć.
Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka i wstałam z łóżka.Oboje ruszyliśmy do jednego z pokoi na naszym piętrze.Weszliśmy do dużego pomieszczenia w którym siedziała Lou z Lux,Tom mąż Lou i Danny.Harry od razu rzucił się na jedną z kanap,a ja stałam przy wejściu i uważnie się rozglądałam.
-O matko!-Krzyknęła Lou i gwałtownie wstała z kanapy i podeszła do mnie.Zdziwiło mnie jaj zachowanie,nie wiedziałam o co jej w ogóle chodzi.Ta widząc moją zdziwioną minę zaśmiała się i powiedziała.
-Ile zapuszczałaś te włosy?-Dopiero wtedy skapnęłam się że przecież się nie uczesałam,a włosy luźno zwisają na moich ramionach.
-Yyy..-Zaczęła się zastanawiać.-Jakoś tak z 3 lata.-Uśmiechnęłam się szczerze,a ta zaprowadziła mnie na kanapę obok Harrego który gadał z Tomem i Dannym.
-Ślicznie ci w rozpuszczonych włosach.
-Dziękuję.
-Dlaczego tak nie chodzisz?
-Nie lubię,wtedy włosy wchodzą mi w oczy.-Wytłumaczyłam jej i skrzywiłam się na samą myśl o tym.
-A mogę się nimi trochę pobawić?-Zapytała.
-No pewnie.-Zgodziłam się bo samej nie chciało mi się czesać,a skoro jej ma to sprawić przyjemność to czemu nie?Ona usiadła na fotelu a ja na miękkim dywanie przed nią.Siedziałam akurat na wysokości Lux więc gdy mała zobaczyła co jej mama robi mi z włosami,bardzo się tym zaciekawił i co chwilę kucała by mieć lepszy widok.Był to bardzo zabawny widok.W końcu jej się to znudziło i zaczęła znosić mi jakieś zabawki,potem usiadła na przeciwko mnie i wyciągnęła w moją stronę dłoń w której trzymała ślicznego misia.
-Dziękuje.-Powiedziałam,na co ta się do mnie śliczne uśmiechnęła.Chyba się do mnie przekonała.Z resztą ja też ją bardzo polubiłam.Przez cały czas się z nią bawiłam,a gdy Lou oznajmiła że mogę już wstać,nie pewnie to zrobiłam i podeszłam do lustra które wisiało w łazience.Obróciłam się tyłem i zaniemówiłam.
Bardzo podobało mi się dzieło Lou.Wcześniej rzadko miałam takie skomplikowane fryzury,pewnie dlatego że moja mam nie miała talentu fryzjerskiego,a gdy byłam mniejsza robiła mi tylko kucyki i warkoczyki.W przeciwieństwie do niej ja lubię czesać i bawić się włosami innych.W starej klasie czesałam kiedyś wszystkie dziewczyny w dobierańce na dyskotekę.A ciocia(mama Matta i Brook) zawsze powtarzała że kiedyś na pewno zostanę fryzjerką.Nie wydaje mi się żeby tak się stało,ale nigdy nic nie wiadomo.
Gdy ja się zachwycałam moimi włosami do łazienki weszła Lux.Drzwiczki pod umywalką były otwarte więc mała długo nie myśląc usiadła w szafce tak że nóżki zwisały jej na duł.Ten widok był tak słodki,że od razu zawołałam Lou.
Obie stałyśmy przy wejściu i przyglądałyśmy się jej z uśmiechem na ustach.Wtedy przyszedł też Tom i zrobił jej zdjęcie telefonem.
-I co podoba się?-Zapytała Lou
-No pewnie,jest śliczna.-Zaszczebiotałam i rzuciłam się w ramiona kobiety.Ta przez chwilę jakby się zdziwiła moim zachowaniem,ale potem odwzajemniła uścisk ze śmiechem.
Może to jet dziwne,ale w tamtej chwili poczułam się tak jakbym przytulała się do mamy,a nie do prawie obcej mi osoby.To było bardzo przyjemne uczucie,znowu czułam że nie jestem sama.Takiego dotyku właśnie mi brakowało,takiego ciepła bijącego od drugiej osoby.Dopiero gdy się od niej odsunęłam,skapnęłam się że po moich policzkach spływała słone łzy.Od razu je stałam,tak żeby kobieta ich nie widziała,ale było już za późno.Patrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Chodź do pokoju,porozmawiamy.-Chwyciła mnie za ramiona i wyszłyśmy z łazienki.W pokoju Tom turlał się po podłodze z małą,a Harry leżał na kanapie i się na nich gapił.
-Zostawiam wam małą.-Powiedziała Lou i spojrzała wymownie na nie,a potem na nich.Ci chyba zrozumieli o co chodzi i tylko pokiwali głowami.Tak więc udałyśmy się do mojego tymczasowego pokoju.W środku obie usiadłyśmy na łóżku.Przez dłuższą chwile panowała między nami niezręczna cisza,aż w końcu się odezwałam.
-Tęsknię za nimi.-szepnęłam,i znowu z moich oczu pociekły łzy.
-Wiem kochana,wiem.Bardzo ich kochałaś.-Powiedziała delikatnym głosikiem,ja się do niej delikatnie przysunęłam,a ona od razu do mnie przylgnęła,a ja znowu się w nią wtuliłam.
-No malutka,spokojnie.-Uspokajała mnie gdy zaczęłam jeszcze głośniej szlochać.Nie wiem ile czasu tak siedziałyśmy,ale w końcu łzy przestały lecieć.Siedziałyśmy obok siebie,i po prostu trwałyśmy w ciszy.Tego właśnie mi trzeba było.Czułam że nie jestem sama.W końcu uspokoiłam się na tyle że byłam w stanie się nawet delikatnie uśmiechnąć.
-No widzisz,już dobrze.-Pocałowała mnie w czoło,a wtedy poczułam się tak jakby to była na prawdę moja mama.Na moich ustach pojawił się jeszcze większy uśmiech.
-Dziękuje,że przy mnie teraz jesteś.
-Pamiętaj że możesz do mnie przyjść kiedy tylko będziesz chciała,a ja postaram ci się zawsze pomóc.-Byłam jej za to bardzo wdzięczna,jest kolejną osobą której zaufałam.
-No dobra,zmieniamy temat:podoba ci się fryzura?
-No pewnie.Dzięki.
-Masz śliczne włosy.
-Tak wiem,wszyscy mi to mówią.-Przewróciłam oczami,a po chwili obie śmiałyśmy się w niebo głosy. Rozmawiałyśmy bardzo długo o ważnych i mniej ważnych sprawach.Czułam się tak jakbym rozmawiała z najlepszą przyjaciółką,którą znam od zawsze.Bardzo przypomina mi Brook,oby dwie mają takie same podejście do mnie.Nie traktują mnie jak mała smarkulę,tylko jak dziewczynę z którą można o wszystkim pogadać i powygłupiać się.Oczywiście nie we wszystkich sprawach się zgadzamy,ale i tak dobrze się dogadujemy.Po tych paru godzinach spędzonych z nią na prawdę uwierzyłam że są jeszcze na świecie ludzie którzy chcą mi pomóc.
-Dobra idę sprawdzić czy mój pokój jest jeszcze w całości.-Zaśmiała się i wstała z krzesła na którym aktualnie siedziała.Kobieta wyszła,a ja sprawdziłam godzinę.20:55-Wypowiedziałam na głos i wtedy przypomniałam sobie ze przecież muszę jeszcze odrobić lekcje.Usiadłam na dywanie a w okół mnie leżały porozwalane książki i zeszyty.Zaczęłam od historii potem angielski,a w połowie matmy ktoś zapukał do drzwi.A po chwili w środku pojawił się Liam.
-Co ty robisz?-Chyba się wkurzył.
-No,odrabiam lekcje.Wiesz może ile to jest 147 podzielić przez 6 razy 8?-Zrobiłam minę niewiniątka.
-Dokończysz rano,a teraz marsz do łazienki jest 22;30.Już cię tu nie ma.-Zarządził i zaczął zbierać książki z podłogi.Ja też się podniosłam i poszłam do tej przeklętej łazienki.Tam umyłam się i przebrałam w piżamę.Gdy wyszłam książki były w plecaku,ale Liama już nie było.Dopiero teraz odczułam straszne zmęczenie,więc gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki zasnęłam.


                                                                            





3 komentarze: