wtorek, 31 grudnia 2013

Uwaga!

Postanowiłam,że od dzisiaj zacznę pisać drugiego bloga.Powstał już jakiś czas temu,ale nie miałam na niego pomysłu.Mam nadzieję,że w nowym roku  będę miała więcej weny dlatego postanowiłam go wznowić.
Rozdziały nie będę bardzo długie,ale mam nadziej,że może komuś się spodoba.Są już przedstawieni bohaterowie i jest również prolog!

Adres jest w liście moich blogów po prawej stronie.

Serdecznie zapraszam. <33

A ja zabieram się za pisanie ;33

Rozdział 9


5 Grudnia Środa



Dziś obudził mnie Niall,i muszę przyznać że robi to najlepiej ze wszystkich członków one direction.A dlaczego?Odpowiedź jest prosta,nie zwala mnie od razu z łóżka tak jak Harry,nie robi mi zdjęci jak Zayn i nie wydziera mi się prosto do ucha tak jak mój kochany kuzyn.On po prostu delikatnie się koło mnie położył i szturchał mnie w ramie szepcząc przy tym żebym wstała.Z jego metodą po 10 minutach byłam już na nogach.Gdy się ubrałam w pokoju czekała na mnie moja kochana nauczycielka.Oczywiście najpierw musiałam opowiedzieć jej moją wczorajszą rozmowę z jej bratem,a dopiero potem zabrałyśmy się za lekcje.I tak przez 5 godzin do 14:30 siedziałyśmy przy książkach i laptopie gdzie wgrany jest program z pomocami dla mnie i Brook ze wszystkich przedmiotów.Inaczej ona nie dała by rady wszystkiego mi wytłumaczyć,a przy pomocy komputera uczę się tak jak bym była w szkole.W sumie nawet odpowiada mi taka sytuacja,no bo komu by się to nie spodobało.Nie muszę chodzić do szkoły to najważniejsze,tym bardziej,że w tej szkole w przeciwieństwie do poprzedniej nie mam żadnych kolegów.Wiem,że to moja wina,to ja się do nikogo nie odzywałam i nie próbowałam się z kimś zaprzyjaźnić.Skończyłyśmy lekcje,a Brook od razu  musiał wyjść bo z kimś się umówiła.Nudziło mi się samej w pokoju więc poszłam do sali.Jak zwykle kręciło się tam parę osób,a ja od razu dostrzegłam Liama i Harry'ego którzy siedzieli na kanapie i grali na X-boxsie.Nie było miejsca obok nich więc usiadłam na podłodze i oparłam się plecami o bok kanapy.

-Nuuuuudzi mi się-Jęknęłam,ale żaden z nich nie zwrócił na mnie uwagi.Jenka po chwili Harry który był bliżej mnie się odezwał.
-To się rozbierz i pilnuj ubrań.
-Haa,śmieszne ja mówię poważnie.
-Noo,ja też-Odpowiedział patrząc się ciągle w ekran.Siedziałam tak jeszcze chwile i patrzyłam jak Liam wygrywa z Harrym.
-Dobra musimy się już zbierać na sesję.-Powiedział Liam i spojrzał się najpierw na bruneta,a potem na mnie.Od razu wiedziałam co to znaczy.Wtedy Harry wstał i mówiąc że idzie się przyszykować wyszedł.
-Cooo?Ja też muszę?Dlaczego nie mogę zostać tu z Gemmą?-Od razu przyszła mi do głowy ona bo rodziny pozostałych chłopaków od rana wróciły już do domów.A dziewczyna miała jeszcze coś do załatwienia,dlatego wyjedzie dopiero jutro.
-Siadaj,musimy pogadać.-Trochę się wtedy przestraszyłam,usiadłam niepewnie obok niego i czekałam aż coś powie.
-Młoda zrozum,nie możemy cię ciągle komuś podrzucać.Wiem,że nudzi ci się wtedy kiedy pracujemy,ale my jako cały zespół jesteśmy za ciebie odpowiedzialni i musisz z nami podróżować.Nie możemy cię zostawiać samej na cały dzień.Nie zawsze ci to będzie odpowiadało,ale zobaczysz że się do tego przyzwyczaisz. Obiecuje ci to.
-No,dobra skoro tak mówisz.-Wstałam niechętnie z kanapy,poszłam po swoją torbę i tylnym wyjściem wydostaliśmy się z hotelu.Po godzinie byliśmy w studiu gdzie wszystko było już przygotowane.Gdy chłopcy przebrali się stylistki ich uczesały i zrobiły makijaż zaczęła się sesja.Ja usiadłam sobie pod ścianą w kącie z kąt miałam dobry widok na wygłupiający się zespół.W pewnych momentach myślałam że rozpłaczę się ze śmiechu,gdy ci robili różne pozy i wyzywali się nawzajem.Po 2,5 godzinach "Ciężkiej pracy" w końcu zobaczyliśmy dobre zdjęcia.



-Brawo,skończyliśmy.-Wydarł się fotograf,a ja momentalnie podniosłam się na równe nogi.Chwyciłam torbę stanęłam już przy wejściu i czekałam na zespół.Lou widząc to dźwięcznie się zaśmiała,a ja się tylko do niej wyszczerzyłam.Po 15 minutach oni też byli gotowi i razem wyszliśmy ze studia.Siedzieliśmy w samochodzie, były straszne korki więc już po pół godzinie zaczęło mi się nudzić.Wiem,że może to głupie,ale zaczęłam obczajać kto jakie ma buty.Czwórka z nich miała trampki i aż się dziwie,że wiedzą które buty są kogo bo według mnie są takie same.A gdy spojrzałam na buty Harry'ego chciało mi się śmiać,wyglądały jak stare kajaki.On ma bardzo dużą stopę,ale te buty są chyba starsze od niego.
-Harry masz te buty z epoki kamienia łupanego?-Wszyscy się na mnie spojrzeli i wybuchnęli śmiechem,nawet ochroniarz i kierowca.Tylko brunet spojrzał na mnie jak bym mu całą rodzinę wymordowała.Nikt nie mógł przestać się śmiać,przez co ja też zaczęłam chichotać.
-Ale ci pocisnęła-Wy rechotał Louis
-Dla twojej wiadomości młoda te buty to największy krzyk mody w tym sezonie.-Chciał jeszcze coś dodać,ale przerwał mu Zayn
-Ale Hazzuś ty te buty masz już pół roku.I karzy z nas ci już powtarzał żebyś je wyrzucił.-Harry spojrzał się teraz na niego tak jak na mnie.
-No taka prawda.-Zaśmiał się Niall.
-Foch,forewer z melodyjką i przytupem.-Odwrócił się obrażony.Wszyscy wrócili do rozmowy tylko Niall,cały czas patrzył się wyczekująco w ekran telefonu.A kiedy w końcu zadzwonił na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.Nikt tego nie zauważył,a ja do końcu drogi się w niego wpatrywałam.Od razu domyśliłam się o co chodzi "Dziewczyna".Postanowiłam,że w hotelu dowiem się czegoś o niej.Wiem,że to nie moja sprawa,ale już od małego musiałam wszystko i o wszystkim wiedzieć,tak mi już zostało.Równo o 19:00 byliśmy już w hotelu.Siedziałam w sali na podłodze i odrabiałam lekcje,dobrze że nie było tam Liama bo od razu kazał by mi usiąść przy stole,albo w ogóle iść do swojego pokoju.No więc siedziałam i robiłam matmę gdy do pomieszczenia wszedł jakiś nieswój Niall.
-Młoda możesz mi w czymś pomóc.-Od razu skapnęłam się,że chodzi pewnie o tą tajemniczą dziewczynę.Odłożyłam książki i poszłam za nim do pokoju.
-No,więc w czym ma ci pomóc?-Udawałam,że mam pojęcia o co mu chodzi.
-Co lubi Brook?-Powiem szczerze,że wtedy mnie zatkało,czyli tą tajemniczą dziewczyną jest moja przyjaciółka?No nie wieżę.
-A co?-Chytrze się uśmiechnęłam,chciałam od niego słyszeć to co podejrzewałam.
-No,jakby to powiedzieć.Idę z nią dzisiaj na randkę.A nie mów nic nikomu,wiesz to jeszcze nie jest nic poważnego-Zaczęłam piszczeć ze szczęścia,a ten tylko pokiwał śmiesznie głową.
-To jak pomożesz mi?
-No pewnie.A więc ona najbardziej lubi białe róże...-I tak mówiłam chyba z 15 minut.Ten od razu poleciał do sklepu po jej ulubione czekoladki i kwiaty,wiem to trochę oklepane,ale Brook właśnie to się podoba.
Z wielkim uśmiechem na ustach wróciłam do sali i jakby nigdy nic usiadłam przy książkach.
-A ty co się tak szczerzysz?-Zagadał Zayn
-A nic.-Przecież obiecałam,nie mogę się teraz wygadać.Wszyscy myślą,że poszedł na imprezę i niech tak na razie zostanie.
Odrobiłam lekcje i postanowiłam,że zaczekam aż Niall przyjdzie z tej randki bo chce znać jego wersję,a jutro wyciągnę coś od Brook.O 21:00 przyszła do nas El,bo wcześniej była umówiona z jakąś koleżanką ze szkoły. Wtedy ktoś włączył telewizor i zaczęliśmy oglądać jakąś komedie.Wszyscy się śmiali i ogólnie było takie zamieszanie.Mimo hałasu panującego w pomieszczeniu robiłam się coraz bardziej śpiąca.Ułożyłam się wygodnie na kocu gdzie leżały zabawki Lux i obserwowałam dokładnie wszystkich i wszystko,żeby tylko nie zasnąć.Powieki prawie same mi się zamykały,wtedy usłyszałam głos Louisa.
-Maleńka idź spać,bo na oczka ledwo widzisz.-Zwrócił się do mnie z czułością w głosie i mimo tego,że nie byłam w pełni świadoma tego co się dzieje,zrobiło mi się wtedy tak jakoś ciepło na sercu i chciałam,żeby zwracał się tak do mnie częściej.Po woli wstałam,a dalej to już nic nie pamiętam.Nie wiem nawet jak dostałam się do swojego pokoju.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czytasz=Komentujesz ;))
Dzięki za te miłe słowa pod ostatnim rozdziałem.Na pewno nie usunę bloga,ale mam nadzieję że będziecie go czytać i wyrażać swoje opinie na temat nowych rozdziałów.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy.

No i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU.

Udanego sylwestra,ja niestety siedzę w domku pewnie przed telewizorem więc niech ktoś się chociaż za mnie pobawi ;PP

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 8

Czytasz = Komentujesz 

To dla mnie bardzo ważne.Bo jeśli nikt tego nie czyta to po prostu usunę tego bloga.
Dziękuje wszystkim komu się podoba moja twórczość. ;33
Przepraszam za jakiekolwiek błędy.

No i życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku
------------------------------------------------------------------------------------------------------

4 Grudnia Wtorek

Obudził mnie dźwięki migawki od aparatu co było trochę dziwne bo byłam przekona,że jestem sama w pokoju.Rozchyliłam powieki i dostrzegłam postać stojącą na przeciwko łóżka,otworzyłam jeszcze bardziej oczy i zobaczyłam,że obok mnie na łóżku śpi Waliyha,a po drugiej stronie Sarooha.Spojrzałam na fotele gdzie spały Saffa i Aarossa i przypomniał mi się cały wczorajszy wieczór.Przejechałam po nich jeszcze raz wzrokiem i dostrzegłam,że przy drzwiach stoją jeszcze mama Zayna i Louis,a Zayn był tą tajemniczą postacią stojącą przy łóżku.
-Wyspałyście się?-Zapytał złośliwie Zayn,ciągle robiąc nam zdjęcia.Żadna z mas nie miała na to ochoty,wszystkie wyglądałyśmy strasznie.Wczoraj zasnęłyśmy przecież w ubraniach i makijażu.Nasze włosy wyglądały jak po przejściu tornada,w ogóle musiałyśmy wtedy wyglądać jak zombi.
Wszystkie jak na zawołanie wstałyśmy na równe nogi i rzuciłyśmy się na chłopaka tak,że od razu wylądował na ziemi.Byłyśmy strasznie wkurzone o te zdjęcia.On leżał na ziemi,a my na nim siedziałyśmy,z boku musiało to komicznie wyglądać.Mimo jego sytuacji ten wredny uśmieszek nie zszedł mu z twarzy.
-Masz usunąć te zdjęcia,rozumiesz?-Wkurzona Waliyha trzymała go za koszulkę,a ten i tak nic sobie z tego nie robił.
-Usuń to natychmiast.-Warknęła Aarossa.
-Dobra,dziewczynki dajcie już spokój.-Do naszej kłótni wkroczyła pani Trishia.
-Ale powiedz mu żeby je usunęła!-Nie dawał za wygraną Waliyha.
-No,usunie je.-Ociężale z niego wstałyśmy i patrzyłyśmy jak wszystkie zdjęcia lądują w koszu.
-Dziękujemy-Uśmiechnęłam się głupkowato do chłopaka,co odwzajemnił.
-A tak w ogóle to co wy tu robiłyście?-Zaciekawił się Louis,który przez cały czas uważnie się nam przyglądał.
-Wiesz wygoniliście nas z imprezy więc my zrobiłyśmy swoją.-Powiedziałyśmy równo z Saroohą i wybuchnęłyśmy najgłupszym śmiechem,a wszyscy pokręcili tylko z rozbawieniem głowa.
-Dobra,idźcie się ogarnąć dziewczyny.-Powiedziała mama Zayna i wszyscy zaczęli kierować się do wyjścia.
-Lila,pamiętaj,że masz dzisiaj lekcje.-Słowa Louisa dobiły mnie jeszcze bardziej.Dzisiaj znienawidzony przeze mnie przedmiot i sprawdzian z niego.Całe szczęście,że wczoraj ubłagam Brook i nie zrobiła mi lekcji.Sama nie wiem jak udało mi się to zrobić,no cóż ma się tan dar przekonywania.
Wszyscy wyszli,a ja poczłapałam do łazienki,ubrałam się,umyłam i uczesałam.W pokoju zjadłam śniadanie które przyniósł mi w tym czasie któryś z chłopaków.A równo o 9:30 przyszła Brook.
-No,kochana gotowa?-Zaśmiała się na widok miny jaka gościła na mojej twarzy.Pokiwałam tylko lekko głowa i usiadłam przy biurku.Dziewczyna dała mi kartkę i przez 45 minut siedziała na łóżku i robiła coś w komputerze,a ja męczyłam się nad tym przeklętym sprawdzianem.W końcu moje męki się zakończyły i zaczęłyśmy już normalne lekcje.Byłam bardzo ciekawa jak mi poszło,ale Brook sprawdziła mój test dopiero na ostatniej lekcji kiedy rozwiązywałam zadania z matmy.
-Skończyłam-Powiedziałyśmy w tym samym czasie,ja od razu poleciałam zobaczyć wynik mojego sprawdzianu,a dziewczyna sprawdzała moje zadania z matematyki.
Stałam jak wryta w ziemie przez kilka sekund i patrzyłam się na moją ocenę *A. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam.Zaczęłam się drzeć jak nienormalna ze szczęścia,wybiegłam jak oszalała i  w podskokach pobiegłam do pokoju perkusisty.Miałam szczęście bo Josh siedział właśnie na kanapie ze swoją dziewczyną Becc'y.
-Normalnie kocham cię!-Powiedziałam do niego i pokazałam mu kartkę.
-No,czuję się zazdrosna-Zachichotała dziewczyna i spojrzała na mój sprawdzian.
-No,maksymalna ilość punktów.-Z podziwem szepnęła dziewczyna.Na co mój uśmiech stał się jeszcze większy.
-Mówiłem,że ci się uda mała.-Wstał z kanapy i mnie przytulił.
-Dzięki,no to już wam nie przeszkadzam.-Odkleiłam się od niego i wyszłam,poszłam do siebie,a na krześle ciągle siedziała Brook.
-No to na dzisiaj koniec.-Powiedziała i zaczęła zbierać swoje rzeczy z biurka.Usiadłam na łóżku i patrzyłam na każdy jej ruch.
-Mała pamiętasz co mi kiedyś obiecałaś?-Nie miałam pojęcia o co jej chodzi.Zrobiłam wielkie oczy,a ta się uśmiechnęła i usiadła obok mnie.
-Miałaś się zastanowić czy zadzwonić do Matta.-Wtedy przypomniała mi się nasza rozmowa gdy spotkałyśmy się tutaj po raz pierwszy.Faktycznie proponowała mi żebym z nim porozmawiała,ale szczerze mówiąc o tym zapomniałam.
-Tak,dzisiaj to zadzwonię.-Nie zastanawiałam się nad tym,ale wiedziałam że jeśli to zrobię to mam szansę na odzyskanie przyjaciela,co jest dla mnie ważne.
-Wiesz rozmawiałam z nim wczoraj,pytał się o ciebie.-Te słowa jeszcze bardziej zmotywowały mnie do tego,żeby do niego zadzwonić.Jeżeli się o mnie pytał to znaczy,że jemu też mnie brakuje.I jestem na dobrej drodze,żeby mi wybaczył to że się do niego przez taki długi czas nie odzywałam.
-Dobra zbieram się.-Wstała z łóżka i zaczęła się ubierać.
-A gdzie ty tak w ogóle mieszkasz?-Byłam ciekawa bo nie mieszka u nas w hotelu.
-U koleżanki.No to powodzenia.-I  już jej nie było.Szepnęłam tylko "dzięki" i chwyciłam za telefon.Już miałam wybrać numer chłopaka gdy ktoś wszedł do pokoju.
-Puka się.-Krzyknęłam,a przede mną staną Louis.
-Następnym razem,a teraz zbieraj się zabieram cię na obiad,a potem spotkanie z fanami.
-Muszę?-Nie uśmiechało mi się siedzenie z piszczącymi dziewczynami w jednym pomieszczeniu.
-Tak,nie zostawię cie samej w hotelu.Już-Wskazał na drzwi,a ja niechętnie zwlekłam się z łóżka założyłam kurtkę i razem z Louisem,Harry i Liam'em pojechałam do restauracji gdzie zjedliśmy posiłek.Oczywiście zobaczyły nas fanki i pół godziny siedziałam sam przy stoliku bo ci pstrykali sobie fotki z obcymi dziewczynami.Może oni kochają swoje fanki,ale ja się jakoś do nich jeszcze nie przekonałam.
Potem pojechaliśmy pod jakieś studio gdzie miało odbyć się to całe spotkanie.Chwilę po nas przyjechali Niall z Zayn'em i zaczęły się wielkie przygotowania.Ja usiadłam na kapie z miską orzeszków i patrzyłam jak wszyscy biegają w te i z powrotem.Zamieszanie trochę się uspokoiło gdy zespół wyszedł już do fanek.Ja nie miałam zamiaru wychodzić tam z nimi.
Przypomniało mi się co obiecałam dzisiaj Brook,więc wyciągnęłam z torby telefon.Obracałam go w palcach przez kilkanaście minut zastanawiając się czy zadzwonić,czy może jednak nie.W końcu wzięłam się na odwagę i wybrałam numer chłopaka.Pierwszy sygnał......drugi sygnał i moje serce zamarło,odebrał.Znowu usłyszałam ten jego lekko zachrypnięty głos i wszystkie chwile z nim spędzone o których chciałam niedawno zapomnieć wróciły.Zaczęłam jeszcze bardziej żałować,że zerwałam z nim kontakt na tyle czasu.
-No,hej Liluś-Tylko on się do mnie tak zwracał i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak mi tego brakowało.Jeden wyraz,a na mojej twarzy już pojawił się uśmiech.
-Hejjj-Nastała cisza,słyszałam tylko jego równy oddech w słuchawce co dawało mi dziwne poczucie bezpieczeństwa.Myślałam czy zadać mu to pytanie,ale w końcu się odważyłam.
-Jesteś na mnie zły?-Powiedziałam prawie szeptem.Bałam się jego odpowiedzi i to bardzo.
-Wiesz na początku nie rozumiałem dlaczego nie chcesz się ze mną kontaktować,potem zacząłem cię usprawiedliwiać.A gdy ostatnio Brook opowiedziała mi całą wasza rozmowę gdy się spotkałyście zrozumiałem wszystko.Wiem,że było ci ciężko ze mną rozmawiać.-Zaskoczył mnie tym myślałam,a z resztą sama nie wiem co myślałam na ten temat.W sumie ucieszyła mnie jego odpowiedź.
-Och,nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakowało.-Wychlipałam do słuchawki bo po moich policzkach pociekły łzy.
-Oj,mała nie płacz.-Było słychać w jego głosie zmartwienie.
-Ale,wiesz pierwszy raz od ich śmierci płacze ze szczęścia.Tak się ciesze,że wreszcie cię odzyskałam.
-Ja też się cieszę.I pamiętaj,że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.-Mogła bym założyć się że mówiąc to uśmiecha się od ucha do ucha.
-Na zawsze razem-Wypowiedzieliśmy razem.To zdanie mówiliśmy sobie po każdej sprzeczce i większej kłótni.Razem zaczęliśmy się też śmiać.
-No to jak ci się żyje z tymi gwiazdami?
-Oni są na prawdę spoko.Wiesz jestem z nimi dopiero 8 dni,ale naprawdę się do nich przywiązałam. Oczywiście tęsknię za rodzicami,ale czuje,że coraz bardziej zbliżam się do chłopaków.Sądzę że dobrze się stało że trafiłam właśnie do nich,dobrze mu tu z nimi.Nie traktuje ich jak gwiazd,tylko jak normalnych facetów.Przyzwyczaiłam się już do nich i poznałam tu też dużo innych ludzi których bardzo polubiłam.-Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas opowiadałam mu jak teraz żyję,a on mi o szkole i o tym co się dzieje u niego.Niestety Matt musiał kończyć bo w Londynie była już prawie północ,a on musiał iść na drugi dzień do szkoły.Gdy się rozłączyłam spotkanie się skończyło,a my mogliśmy już wrócić do hotelu.
Dopiero w samochodzie dowiedziałam się że rodzina Zayn'a wróciła dzisiaj do domu,a ja przecież nie zdążyłam pożegnać się z dziewczynami.No,ale dobrze że mam ich numery telefonów więc będę mogła się z nimi jeszcze skontaktować.
Byliśmy już w hotelu i wszyscy rozeszli się w swoje strony.Ja gdy tylko weszłam do swojego pokoju zaczęłam piszczeć ze szczęścia jak jakaś wariatka,a potem zaczęłam czytać książkę.

<Oczyma Lou>

Przez całe spotkanie siedziałam w garderobie razem z Lilą i słyszałam całą jej rozmowę z jakimś Matt'em.Przypuszczam że to jej przyjaciel,bo rozmawiali ze sobą jakby znali się od małego.Wtedy postanowiłam,że jak tylko znajdziemy się w hotelu to porozmawiam z chłopakami na jej temat.
I tak się stało wszyscy czekali na mnie w pokoju Harry'ego.
-Tak nie może dłużej być.-Powiedziałam gdy tylko weszłam.
-Ale nie rozumiesz,że musi.-Wypowiedział się Zayn
-Wiesz nam też to nie odpowiada.-Wszyscy przytaknęli Louisowi.-Szczerze to na początku myślałem że to dobry pomysł,ale teraz gdy ją lepiej poznałem-Załamał ręce,a na jego twarzy malował się smutek zmieszany jakby ze strachem.Reszta wyglądała podobnie,normalnie jak nie oni.
-Dzisiaj słyszałam jak mówi swojemu przyjacielowi,że przywiązała się do was i dobrze że trafiła właśnie do nas.Jak to usłyszałam to zrobiło mi się jej żal,ona jest nieświadoma tego co stanie się za jakiś czas.A wy po prostu pozwalacie na to żeby żyła w nieświadomości.A później na pewno nie wybaczy wam tego co zrobiliście.-Gdy to powiedziałam,ci tak jakby jeszcze bardziej się przerazili.Wszyscy mieli zmartwione mimy
-Ale,my nie możemy nic zrobić.Mamy umowę.-Bronił się Louis.
-Wy nie macie serca,jeżeli by ci na niej zależało powiedział byś jej.Nikt nie zasługuje na takie traktowanie,a w szczególności ona.Ta mała już dosyć się w życiu nacierpiała.-Trochę mnie poniosło,ale chodziło mi tylko o dobro tej dziewczynki.
-Ale,ja to wiem.Kiedyś jej powiem,ale nie teraz.-Dłużej nie mogłam ich już słuchać.dlatego wyszłam z pokoju i poszłam do Toma i Lux.


sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 7

17:30 sobota


Od pół godziny siedzę na łóżku a obok mnie Waliyha,Aarossa i Sarooha.Przywlekły ze sobą swoje kosmetyki i próbowały ukryć pod toną podkładu mojego siniaka.
-Ja się poddaje-Zrezygnowała Sarooha i opadła na łóżko,na co wszystkie się zaśmiałyśmy.
-Godowe-Krzyknęła Waliyha po jakiś 10 minutach,poleciała do łazienki i przyniosła mi lusterko.Na pierwszy rzut oka prawie nic nie było widać,ale gdy się przyjrzałam widziałam delikatne sińce.
-Och,dziękuję jest o wiele lepiej niż było.
-Och,no wiem bo to w końcu moja robota.-Aarossa
-Jesteś taka skromna-Powiedziałam równo z Saroohą.
-No,wiem.-Wszystkie jak na zawołanie zaczęłyśmy się chichrać.
Siedziałam z nimi aż do wieczora,lepiej je poznałam i stwierdzam że są bardzo spoko.Polubiłam je i wiem że będę utrzymywać z nimi kontakt.Gdy wyszły z mojego pokoju była 20:05,więc stwierdziłam,że pouczę się jeszcze trochę geografii.Wzięłam swoją torbę i wyciągnęłam zeszyt,ale nie mogłam nigdzie znaleźć książki.Sprawdziłam we wszystkich możliwych miejscach i nigdzie jej nie było.Stwierdziła,że musiała pewnie zostać w autobusie,nie chętnie poszłam do pokoju dziennego tego gdzie wszystkich poznałam.Na kanapie siedział Liam z jakąś dziewczyną,której jeszcze nie znam i swoimi rodzicami.
-Liam,zostawiłam książkę od geografii w busie.-Zrobiłam smutną minkę
-Dobra,zaraz ktoś ci ją przyniesie.-Powiedział i odszedł w stronę drzwi.
-Jak ci z nimi jest?-Zagadnęła mama Liama.
-Wie pani,dobrze sobie radzą,ale i tak wolała bym być z rodzicami.
-Och,wiem malutka,wiem.-Troskliwie na mnie spojrzała,taj samo jak ta dziewczyna,która siedział obok.
-I nie mów mi pani tylko ciociu.Teraz należysz do naszej wielkiej rodziny 1D.-Uśmiechnęła się pocieszająco,co nawet trochę mi pomogło.
-Załatwione,Ed poszedł po tą twoją książkę.-Mówił chłopak siadając na swoim poprzednim miejscu.
-A właśnie nie przedstawiłem ci jeszcze mojej dziewczyny.To jest Daniel,a to nasza malutka Lilka.
-Wcale nie jestem mała.-Zaprotestowałam i założyłam ręce na piersi,pokazując że się obraziłam.
-Dobra to jest Lila.-Powiedział poważnie na co dziewczyna się zaśmiała.
-Cześć,Lila.-Uśmiechnęła się serdecznie,co odwzajemniłam.
-Cześć.Dobra idę zobaczyć gdzie jest ten Ed.-Odwróciłam się i spojrzałam na bufet,a mój brzuch od razu się odezwał.
-No chyba jednak nigdzie nie pójdziesz.Najpierw coś zjesz i weźmiesz leki.
-No,raczej tak.-Zgodziłam się z nim-A co dobrego mi zrobisz?-Zachichotałam.
-Jaa?-Zdziwił się,a ja zrobiła słodkie oczka.W końcu mi uległ i razem podeszliśmy do stołu,a z kanapy było słychać śmiech kobiet,przez co sama uśmiechnęłam się pod nosem.Oparłam się o ścianę,a on przygotowywał mi kanapki.W spokoju zjadłam posiłek,wzięłam leki a w między czasie ochroniarz przyniósł moją książkę.W pokoju wzięłam się w końcu za lekcje.Do godziny 21:55 siedziałam nad książkami,bo na prawdę chciałam zdać ten test na dobrą ocenę.Byłam tak zmęczona,że gdy tylko się umyłam od razu zasnęłam.

Niedziela 2 Grudnia 


Ten dzień był niesamowity,tyle się wydarzyło.Może zacznę od początku,a więc gdy się obudziłam wspólnie z moją rodziną zjadłam śniadanie co było naprawdę miłe.Potem poznałam Ed'a Sheeran'a i spędziłam z nim trochę czasu,bo zatrzymał się w tym samym hotelu co my.Potem posiedziałam trochę z Daniell,bo wszyscy byli czymś zajęci.O 14:00 poszliśmy z rodziną do restauracji na obiad,gdy wróciliśmy poznałam bliźniaczki Lottie i Fizzy.Gadałam z nimi przez Skype'a i już nie mogę się doczekać kiedy zobaczę je na żywo.Po południu poznałam Perrie dziewczynę Zayna,potem poszłam z nią i El na zakupy dostałam tyle nowych ubrań,że musiałyśmy kupić jeszcze jeną walizkę.Odrobiłam lekcje,ale oczywiście nie dobrowolnie tylko dopiero jak Liam zagroził mi że nie pójdę na ich koncert.Wieczorem Lou z Eli,Liam z Dan i Zayn z Perrie poszli na przedstawienie na Brodwayu,Niall poszedł na kolacje ze swoją rodziną,Więc ja siedziałam z Harrym,Saffą,Waliyhą i Saroohą w sali i wygłupialiśmy się.Zrobiliśmy sobie zawody w rzucaniu orzeszkami i skończyło się na tym że całą podłoga była w orzechach.

Poniedziałek 3 Grudnia 


Dziś też dużo się wydarzyło,a to jeszcze nie koniec dnia.Na początku byłam z Liamem i Dan na zakupach,a potem Perrie zabrała mnie do fryzjera,gdzie farbowała sobie włosy.Przy okazji ja ubłagałam Louisa i też pozwolił mi pofarbować końcówki.U fryzjera siedziałyśmy dosyć długo,ale nie nudziło mi się.Ciągle gadałyśmy i śmiałyśmy się,gdy już miałyśmy kolorowe włosy fryzjerki nas jeszcze uczesały i wróciłyśmy do hotelu.Koncert jest dopiero za 4 godziny,a ja przeszukuję swój pokój bo nie mogę znaleźć ładowarki od telefonu,przeryłam już wszystkie walizki i przypomniało mi się że przecież ostatnio Harry ładował mój telefon i nie wnikajcie dlaczego bo sama dobrze nie pamiętam.No więc poszłam do jego pokoju,zapukałam ale nikt się nie odezwał więc weszłam do środka.
-Harry wiesz może gdzie jest moja ła...?-Nie dokończyłam bo przeżyłam szok,po prostu nie mogłam uwierzyć w to co widzę.Myślałam że zemdleje z wrażenia.Przede mną stała najprawdziwsza Taylor Swift która uśmiecha się od uch do ucha.
-Lila poznaj moją dziewczynę to Taylor,a to Lila.
-Cześć mała.-Gdy usłyszałam jej głos na żywo byłam w niebo wzięta.
-Aaaaaaaaaaaaaaa,O MATKO,aaaaaaaaaaaa-Zaczęłam się wydzierać ze szczęścia.A ci się ze mnie śmiali w końcu się uspokoiłam,ale za to rzuciłam się dziewczynie na szyję.
-Dobra,dusisz.-Zachichotała.
-Ojć,przeprasza-Odsunęłam się od niej i wyszczerzyłam.
-A co do ładowarki to chyba ją mam.-Mówił do mnie Harry i zaczął szukać czegoś w szufladzie,za to ja ciągle gapiłam się na Taylor.Pogadałam chwilę z dziewczyną,ale w końcu chłopacy zaczęli szykować się na koncert więc poszłam do siebie.Zespół musi być wcześniej na miejscu,dlatego ja pojadę na halę z El.Poszłam do łazienki odświeżyłam się i ubrałam w przygotowane wcześniej ciuchy.Okularów nie musiałam już zakładać bo Gemma tak jak wczoraj od rana zrobiła mi makijaż i nic nie było widać.
Po godzinie byłam już w samochodzie z Dan,Perrie i El,które przygarnęły mnie na czas koncertu.Wysiadłyśmy z pojazdu od tyłu sali i tamtędy weszliśmy do strefy VIP.Wcześniej każdy z członów rodziny chłopaków dostał specjalną plakietkę która pozwała poruszać się po całym obiekcie.
Gdy znaleźliśmy się już na swoich miejscach koncert się zaczął,zespół znalazł się na scenie,a wszystkie dziewczyny zaczęły jeszcze głośnie krzyczeć.Ten hałas utrzymywał się przez cały koncert,ale po jakimś czasie już się do tego przyzwyczaiłam i nawet nie zwracała mną to większej uwagi.Co jakiś czas wygłupiałam się z którąś z dziewczyn, tańczyłyśmy i śpiewałyśmy.Koncert zleciał dość szybko,mimo że trwał prawie trzy godziny.Po całym zamieszaniu na arenie pojechaliśmy do klubu na After party.Myślałam,że mnie tam w ogóle nie wpuszczą,ale się pomyliłam.Usiadłam do stolika który zajmowałyśmy razem z Waliyhą, Aarossą,Saroohą i Saffą.Wszyscy gratulowali chłopakom,a ja się do nich nawet nie dopchałam.Zjedliśmy kolację,ktoś wzniósł toast i wszyscy zaczęli tańczyć.Była godzina 22:00 gdy podeszła do nas mama Zayna.
-Dziewczynki pojedziecie teraz do hotelu,jest już późno.-Nie byłyśmy z tego zadowolone,ale koniec końców znalazłyśmy się w samochodzie z jednym z ochroniarzy i Ruth siostrą Liama która też chciała już wracać.W hotelu postanowiliśmy że to nie koniec zabawy,poszłyśmy do mojego pokoju,a z bufetu wzięłyśmy słodycze,a na laptopie Waliyhy włączyłyśmy sobie komedię.Każda znalazła dal siebie miejsce i zaczęłyśmy oglądać.Siedziałm z Saroohą i Waliyhą na łóżku,a Saffa i Aarossa zajęły miejsce na fotelach.
Zajadałyśmy się słodkościami i śmiałyśmy z filmu,gdy najmłodsza zasnęła trochę się uspokoiłyśmy.Jak film się skończył włączyłyśmy sobie jeszcze jakieś romansidło,przy którym wszystkie szlochałyśmy.Szczerze mówiąc nie wiem jak film się skończył bo gdy wszystkie dziewczyny już zasnęły u mnie w pokoju,ja też długo nie wytrzymałam i odpłynęłam.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział napisany tak na szybko.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i zapraszam do komentowania.
Mam nadzieje,że się podoba.

wtorek, 17 grudnia 2013

Dzięki

Och,dopiero teraz zauważyłam że na blogu jest ponad 1000 wejść.Normalnie nie mogę w to uwierzyć,kocham was.I dziękuje że nie którym ten blog na prawdę się spodobał.

Mam jeszcze jedno pytanie.
Czy woleli byście żeby rozdziały były krótsze niż te poprzednie,ale dodawane częściej?
Czy takie ja teraz,ale dodawane rzadziej?

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 6

1 grudnia,sobota


Spałam sobie w najlepsze gdy usłyszałam hałas prosto nad swoim uchem.Uchyliłam jedno oko,od razu poraziło mnie światło wpadające do pokoju.Chciałam spaćdalej,ale hałas stawały się coraz głośniejszy.
-Wstawaj,mały smrodzie.Zgnijesz w tym łóżku!-Usłyszałam krzyk,a po głosie poznałam że to Harry.
-Nigdzie nie idę,odwal się.-Wyjąkałam i chwyciłam mocniej kołdrę,bo chłopak próbował ją ze mnie ściągnąć.
-Jak ty się wyrażasz.Wstawaj natychmiast.-Miałam głęboko w nosie to co mówi,przykryłam głowę poduszka co zagłuszyło trochę hałas wydawany przez Harrego.Poczułam szarpnięcie i po chwili leżałam na ziemi.Upadek trochę bolał,ale od razu się pozbierałam i zaczęła się wydzierać na chłopaka.
-Ale ty jesteś głupi,powiem Louisowi co mi zrobiłeś.To bolało.W ogóle jakim prawem wchodzisz do mojego pokoju.-Darłam się,a ten gwałtownie się odwrócił i wybiegł z pomieszczenia.Pobiegłam za nim wydzierając się.
-Jakim prawem budzisz mnie w środku nocy.Co?
-Dziewczyno jest wpół do dziesiątej.-Odkrzyknął i ze śmiechem dalej przede mną uciekał.Zbiegł po schodach,ja za nim i wbiegł do jakiejś dużej sali.Siedziała tam prawie cała ekipa 1D biegłam za nim,a wszyscy ze śmiechem i politowaniem się na nas patrzyli.
Co wy byście zrobili widząc dziewczynę w piżamie biegająca i wyzywającą idola wszystkich nastolatek,który w ręce trzyma łyżki?(Bo to właśnie z nich wydobywał się hałas.)Ja na pewno bym się uśmiała,ale w tamtej chwili nie było mi do śmiechu.
-Kurde człowieku,ty jesteś jakiś szurnięty.
-Młoda uważaj na słowa-Usłyszałam głos Louisa,który siedział znudzony na kanapie.I nawet się nie odwrócił,żeby na mnie spojrzeć.
-No,Lila dobrze mówi.-Powiedział Josh,a Loui zmroził go wzrokiem na co się zaśmiałam.
-No,ale Lou on zrzucił mnie z łóżka-Spojrzałam na lokersa który stał na przeciwko mnie po drugiej stronie stołu na którym stało jedzenie.Wtedy ktoś zawołał Harrego,a ja w tym momencie do niego podbiegłam i rzuciłam się na niego.Jednak ten ma taki refleks że zamiast runąć na ziemię złapał mnie,a już po chwili wisiałam głową w dół.Ten dekiel trzymał mnie za kostki tak że wisiałam do góry nogami i jeszcze się z tego śmiał.
-Puszczaj mnie.
-Najpierw przeproś za to że mnie obraziłaś.
-Nigdy.Louis....Danny....Zayn.....Liam..-Prosiłam wszystkich po kolei,ale  nikt nie odpowiadał.Tak jakby nic nie słyszeli
-Przeproś-Zaśmiał się Harry,a ja się poddałam.
-Przepraszam-Szepnęłam.
-Czy ktoś coś mówił?
-Przepraszam,no!-Krzyknęłam.A ten delikatnie opuścił mnie na podłogę.Już po chwili stałam normalnie,a chropowaty dywan drażnił moje bose stopy.
-Chodź,zjesz śniadanie i pójdziesz się spakować.
-Lece.-Warknęłam zła.A ci się jeszcze ze mnie śmiali.Nie zdziwiła mnie ta podróż bo wszyscy gadają o tym od kąt tu przyjechałam.Wiem tyle że to podobno bardzo ważny koncert na największej sali świata.I że będą tam rodziny wszystkich członków one direction.
Zjadłam grzecznie płatki z mlekiem i poszłam do siebie.
Umyłam się i ubrałam w jakieś dresy żeby było mi wygodnie podczas drogi,a włosy rozpuściłam były bardzo pofalowane przez tą fryzurę którą zrobiła mi Lou przedwczoraj.W pokoju wzięłam się za układanie rzeczy w walizce,bo gdy sprzątałam powkładałam wszystko byle jak i nie mogłam jej  domknąć.Gdy składałam którąś już bluzkę z kolei,a została jeszcze co najmniej połowa ubrań, usłyszałam pukanie.Szybko podbiegłam do drzwi bo myślałam że zamknęłam je na klucz,ale oczywiście mój pech znowu dał się we znaki i nie dobiegłam do nich.Po drodze zahaczyłam ręką o wieszak stojący na korytarzu,ten się zachwiał i po chwili leżałam na podłodze przygnieciona nim.Potem okazało się że drzwi są jednak otwarte, a do środka wszedł Niall.
-Matko co się stało?
-Pomóż mi.-Jęknęłam bo drewno wrzynało mi się w policzek.-Ten pomógł mi wstać  i usadził mnie na łóżku,w obawie że znowu coś sobie zrobię.Czułam jak mój policzek robi się gorący i strasznie piecze,ale gdy trochę go rozmasowałam było lepiej.Wiedziałam że będę mieć strasznego siniaka,ale w tamtej chwili nie przejmowałam się tym za bardzo.
-Nic ci nie jest?-Spytał wystraszony chłopak.
-Jest dobrze.-Uspokoiłam go trochę tymi słowami,ale nie był do końca przekonany co do mojej odpowiedzi.
-Dobra.Chciałem ci powiedzieć że za godzinę jedziemy.-Mówił tak jakby nie wierzył że uda mi się to ogarnąć w przeciągu 60 minut.
-Dobra,spokojna twoja rozczochrana.Zdążę tylko,tylko że ty musisz już wyjść.
-I tak w to nie wieże.-Szepnął pod nosem wychodząc i chyba myślał że tego nie usłyszę,a jednak.
-Słyszałam.-Krzyknęłam za nim.
-Ale ja nic nie mówiłem.-Odpowiedział głośnym tonem i już go nie było.
On we mnie nie wierzył,a ja już po 45 minutach byłam zwarta i gotowa,jeden z ochroniarzy wziął już walizkę,a ja poszłam jeszcze do toalety.Wyszłam z pokoju a na korytarzu spotkałam Zayna.
-Gotowa?-Zapytał gdy mnie zauważył.
-Yhmm.-Podeszłam bliżej niego,a ten jakoś dziwnie na mnie spojrzał.
-Co ci się stało?-Wskazał na moją twarz.Od razu skapnęłam się że chodzi o tego siniaka.
-To?Wieszak na mnie spadł.-Dotknęłam tą śliwę pod okiem co było błędem,bo aż jęknęłam z bólu.
-Ale,niezdara z ciebie.-Tym razem się zaśmiał.-Trzeba to jakoś ukryć,bo jeszcze pomyślą że cię bijemy.-Skończył gadać i zaczął szukać czegoś w plecaku.Po chwili wyciągnął czarne okulary przeciwsłoneczne i podał mi je.Spojrzałam raz na nie potem na niego i znowu na nie. Prawdę mówiąc nie skojarzyłam po co on mi je dał.
-Załóż,zakryjesz tą śliwę.-Zrobiłam tak jak mówił.
-No,ślicznie.-Powiedział zadowolony z siebie Malik.Wtedy z pokoju obok wyszedł Liam z torbą.
-A tej co?-Spytał się Zayn'a,tak jakby mnie tam nie było,w sumie to dobrze bo byłam zajęta przeglądaniem się w lusterku.I muszę przyznać że nawet spodobały mi się te okulary.
-Ma śliwę pod okiem jak by co najmniej ktoś z pięści jej przyłożył.-Wyjaśnił Zayn,a Liam pokiwał tylko z rezygnacją i rozbawieniem głową.
-Jak by kto pytał,rozbrajałam nie wypał.-Ci spojrzeli na siebie i po chwili leżeli prawie na ziemi ze śmiechu.
-Dobra,ruszcie tyłki bo pojada bez nas.-Ponagliłam ich,a po 15 minutach znaleźliśmy się już w ich prywatnym autobusie.Po drodze wyjaśniłam jeszcze wszystkim ciekawskim co się stało.
Gdy tylko weszłam zatkało mnie,nie wiedziałam na co najpierw spojrzeć.


Byłam w szoku nigdy nie widziałam czegoś takiego.Nie dość ze mają własny autobus to jeszcze wystrój w środku jest taki elegancki,że bała się cokolwiek dotknąć żeby czegoś nie zepsuć.W autobusie podróżował cały zespół,menadżer,Josh, Dan i jeden ochroniarz.Wszyscy porozsadzaliśmy się na wielkiej kanapie,a pojazd ruszył.Na początku nie wiedziałam co robić,ale w końcu znalazłam sobie zajęcie. Wyciągnęłam z torby zeszyt i uczyłam się gegry bo we wtorek mam sprawdzian.Siedziałam,a raczej prawie leżałam na siedzeniu,a reszt grała w jakąś grę na X-Boxie.
To był jakaś masakra,z geografii jestem taka noga,nic nie kapuje,zero.Siedziałam już 15 minut nad zeszytem,ale nic nie wchodziło mi do głowy i jeszcze na dodatek zaczęła mnie boleć.
Te wszystkie równiki, równoleżniki,stopnie i minuty to czarna magia jak dla mnie.
-Czego się uczysz?-Spytał się Josh i odłożył dżojstik obok na kanapę,spoglądając na mnie.
-Najgorszego przedmiotu jaki może być.Dostanę pałę i już.-Jęknęłam z rozpaczą.
-Daj mi ten zeszyt.-Wziął ode mnie przedmiot,a ja siedziałam z przekonaniem że to i tak nic nie da i nikt mnie tego nie nauczy.Ale jednak się pomyliłam,bo gdy zaczął mi to tłumaczyć to umysł tak jakby się otworzył i chłonął wszystko tak szybko jak nigdy.I tak po pół godzinie nauki rozumiałam prawie każde zagadnienie.
-Rozumiesz?
-Tak,dziękuje.Boże umiem.-Wydarła m się i zaczęłam się głupio szczerzyć,gdy wszyscy spojrzeli się na mnie jak na idiotkę.
-I tak dostaniesz jedynkę.-Droczył się ze mną Harry.
-Dzięki,że tak we mnie wierzysz.
-Proszę bardzo.-Zrobił głupią minę i wrócił do gry,a ja włożyłam do uszu słuchawki i czytałam Harre'go Potter'a.Gdy skupiałam się na tych małych literkach zaczęła mnie jeszcze bardziej boleć głowa,Ból rósł z każdą minutą.Do tego doszły jeszcze duszności,raz było mi gorąco,a za chwilę trzęsłam się z zimna.Po jakimś czasie zrobiło mi się też niedobrze,od razu przypomniało mi się że mam przecież chorobę lokomocyjną.Każda moja dłuższa podróż kończyła się wymiotami.Mogła bym przysiąc że jestem cała blada,zawsze tak mam.Nikt nie zwracał na mnie za bardzo uwagi co mnie cieszyło.Starałam się nie pokazywać im tego i modliłam się w duchu żeby nie zwymiotować.Wszystko dla tego że nie chciałam opóźniać podróży.Wiem że ich bliscy są już na miejscu,a oni nie mogą się doczekać żeby ich zobaczyć.Więc nie chciałam się dodatkowa zatrzymać żeby być wcześniej na miejscu.
-Co się dzieje?-Zapytał Zayn uważnie mi się przyglądając.
-Nic,wszystko w porządku.-Skłamałam,ale nie miałam innego wyjścia.Po pół godzinie nie wytrzymałam,było mi tak strasznie niedobrze.Musiałam wyjść na świeże powietrze,to mi zawsze trochę pomaga.
-Możemy się zatrzymać?-Powiedziałam na tyle głośno żeby mnie usłyszeli.
-Niedobrze mi.-Wytłumaczyłam,i już po chwili autobus się zatrzymał.Szybko wyleciałam z niego i z racji tego że staliśmy w lesie oparłam się o drzewo,pochyliłam do przodu i zwymiotowałam.Po chwili poczułam jak ktoś odgarnia kosmyk włosów które spadły mi na twarz i podaje chusteczkę.Po woli się odwróciłam i zobaczyłam przed sobą Louisa,a za nim Nialla,z telefonem z ręce i Paula.
-Już dobrze?-Zapytał z troską w głosie kuzyn.
-Tak,dobrze-Szepnęłam,nie miałam już na nic siły.Ten ból był taki męczący.Stałam jeszcze chwilę na dworze i wdychałam powietrze tak jakby za chwile miało go zabraknąć.Bez słowa w czwórkę udaliśmy się z powrotem do pojazdu.I muszę przyznać,że poczułam się  o wiele lepiej.Nie odczuwałam już za bardzo bólu co po prostu straszne zmęczenie.
-I co?-Zapytał Liam,gdy byliśmy już w środku.
-Lila ma chorobę lokomocyjną.-Odezwał się Niall,a wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.Ja również bo przecież nic mu mówiłam o tej chorobie,ale nie miałam siły żeby się zapytać.
-Masz napij się-Blondyn podał mi butelkę z wodą,a ja upiłam trochę.Powieki mi po woli opadały,ale podniosły się gdy Paul się odezwał.
-Jesteś zmęczona,musisz się położyć,bo zaraz zaśniesz tu na stojąco.-odezwał się,wtedy wstał Liam i chwycił mnie za ramiona,razem poszliśmy na drugie piątro gdzie znajdowały się ich łóżka.Położyłam się na jednym i podkuliłam nogi.
-Śpij,obudzimy cię jak dojedziemy.-Uśmiechnął się i wrócił do reszty,a ja dosłownie po paru sekundach zasnęłam.

Godzinę później  14:45


-Lila,jesteśmy wstawaj.-Usłyszałam cichy głos Louis'a.
-Już wstaję.-Powiedziałam i zaczęłam otwierać oczy założyłam okulary i chwilę później oboje byliśmy już na dole.
-Jak się czujesz?-Zapytał Liam,który jako ostatni wysiadał z autobusu.
-Już dobrze.-Tym razem powiedziałam prawdę,było już na prawdę dobrze,sen przyniósł mi duże ukojenie od bólu.Dogoniliśmy resztę i przy pomocy ochroniarzy dostaliśmy się do dużego hotelu.Ja jeszcze za bardzo nie kontaktowałam,a oczy same mi się zamykały.
-Chcesz spać?-Zapytał Harry który szedł obok mnie.
-Tak.-Ziewnęłam.
-W takim razie zaprowadzę cię do twojego pokoju,prześpisz się jeszcze,a potem do nas dołączysz.-Powiedział Louis.Bardzo spodobała mi się ta opcja,bo nie chciałam pokazywać się wszystkim w takim stanie.Przechodziliśmy obok jakiś drzwi za którymi było bardzo głośno.
-Tu będziemy.-Oznajmił Harry,więc to oznaczało że za tymi drzwiami znajdują się ich rodziny,oni tam weszli,a jeden z ochroniarzy zaprowadził mnie do pokoju.Gdy tylko się tam znalazłam rzuciłam się na łóżko i znowu odpłynęłam.

Godzinę później 


Obudziły mnie krzyki dochodzące z pod hotelu.Po woli wstałam z łóżka i podeszłam do okna,które było
otwarte i zobaczyłam że pod budynkiem stoi z 50 dziewczyn jak nie lepiej i wydziera się w niebo głosy.Zamknęłam okno,a hałas od razu zniknął.Stwierdziłam że już i tak nie zasnę wiec poszłam do dużej,pięknej łazienki żeby się odświeżyć.Umyłam porządnie zęby,przemyłam twarz,włosy rozczesałam i założyłam na nos okulary Zayna.W pokoju wzięłam jeszcze telefon i gotowa poszłam do pomieszczenia które służyło całej ekipie one direction jako pokój do którego wszyscy mają dostęp i w którym trzyma się ubrania na koncert i takie różne duperele.
Drzwi były otwarte na oścież,a w środku siedzieli chyba wszyscy bliscy chłopaków.Po woli zajrzałam do środka.
Louis,Harry i Niall tulili się do swoich mam,Zayn trzymał na kolanach swoją najmłodszą siostrę,a Liam rozmawiał ze swoim tatą.
-Jestem z ciebie dumny.-Te słowa wypowiedział ojciec do Liam'a,a moje serce zaczęło krwawic od środka.Wszyscy byli tacy radośni i szczęśliwi,że wreszcie się spotkali.Gdy tak patrzyłam na tą sytuację,coraz bardziej uświadamiałam sobie że ja już nigdy nie będę mogła przytulić się do mamy tak jak oni teraz i już nigdy nie usłyszę głosu taty.Po chwili w moich oczach zebrało się tyle łez że prawie nic nie widziałam.Obraz zamazał się,a ruszyłam biegiem do swojego pokoju.Nie patrzyłam przed siebie po prostu biegłam ile sił w nogach.Trzasnęłam drzwiami,które po chwili zamknęłam na klucz.Nie chciałam żeby ktoś mnie teraz widział. Ściągnęłam okulary i rzuciłam się na łóżko,a łzy spływały ciurkiem po moich gorących policzkach. Powodem mojego płaczu była rozpacz,rozpacz z powodu rodziców która towarzyszy każdego dnia,ale nie zawsze objawia się w ten sam sposób.Jednego dnia mogła bym nie wychodzić z łóżka i płakać w poduszkę,a następnego chciała bym o wszystkim zapomnieć i zacząć nowe życie.
Szlochałam tak w poduszkę,gdy rozległo się pukanie do drzwi.Szybko zerwałam się na równe nogi i otarłam łzy.Nie chciałam żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie,nie chciałam psuć im też humoru.Wiedziałam że od razu były by pytania typu co się stało,ale teraz nikomu nie jest to potrzebne.Założyłam jeszcze okulary,które zasłaniały moje spuchnięte od płaczu oczy i poszłam otworzyć drzwi.Za nimi stał uśmiechnięty od ucha do ucha Louis,ja też starałam się uśmiechnąć tak żeby wyglądało to naturalnie.
-Przyjdziesz do nas? Siostry i kuzynki Zayn'a chcą cię poznać.-Uśmiechnął się przyjaźnie,nie miałam wyjścia,nie chciałam ich zawieść i postanowiłam,że będę się zachowywać normalnie,tak żeby nikt nie poznał co czuję w środku.A gdy już będę sama dam upust emocjom.Zwinnym ruchem zamknęłam za nami drzwi i udałam się za kuzynem.Doszliśmy i od razu skierowaliśmy się w stronę nie tylko rodziny Louisa,ale także mojej.Dziwnie to brzmi, przecież moją jedyną rodziną byli moi rodzice.A teraz przede mną stoją obcy ludzie, którzy po jakiejś części są moją rodziną.Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
-Poznajcie Lilę.-Powiedział przyjaźnie Lou.Nie wiedziałam za bardzo jak mam się zachować więc uśmiechnęłam się tylko do wszystkich po kolei.Obok mnie stała średniego wzrostu kobieta,którą Lou przedstawił jako swoją mamę.Zbliżyła się do mnie i zaczęła do siebie tulić,w sumie było to miłe uczucie.
Potem stał tata Lou-Mark,dziadek Louisa-Keith który swoją drogą jest bardzo sympatyczny,od razu do mnie zagadał,a na mojej twarzy o dziwo pojawił się szczery uśmiech.
Jako ostatnią poznałam dziewczynę Louisa-Eleonor.Brunetka przywitała mnie z wielkim uśmiechem i od razu kazała na siebie mówić El.
-Niestety dziewczynki nie mogły przyjechać,więc poznasz je jak przyjedziesz do Doncaster dobrze?-Powiedział kobieta.
-Tak...-Nie miałam bladego pojęcie jak mam się do niej zwrócić.Ta widząc moje zakłopotanie, odpowiedziała na pytanie,którego nie zdążyłam jeszcze zadać.
-Mów mi ciociu.-Przyjaźnie się uśmiechnęła.
-Dobrze,ciociu.-Powtórzyłam.
-Dlaczego nosisz te okulary?-Zapytała nieśmiało El,na co razem z Louisem się zaśmialiśmy.
-Dlatego.-Odsłoniłam oko,na którym był purpurowy siniak,który powiększał się coraz bardziej.
-Uuuuu,nie wygląda to dobrze.
-Dlatego je nosi,bo inaczej wszyscy by uciekali przed  takim straszydłem.-Zwrócił się bardziej do mnie niż do dziewczyny,a jego matka słysząc to pokiwała groźnie głową i westchnęła.
-Dziękuję za komplement.-Uśmiechnęłam się złośliwie,a ten się tylko z krzywił,pewnie myślał że się obrażę.Ale jednak nie dałam mu tej satysfakcji.Rozmawiałam z El gdy podleciał do nas Harry i porwał mnie do jego przyjaciół i rodziny.I tak poznałam jeszcze rodzinę Niall'a i Liam'a.Ostatnia była rodzina Zayn'a. Podeszłam do niego nieśmiało,pod pretekstem oddania okularów.Już wcześniej spoglądałam w tamtą stronę,a jego siostry i kuzynki też co chwilę na mnie spoglądały.Teraz stał z rodzicami.
-Ooo,Lila...Jak tam oko?-Zapytał zaskoczony moją obecnością.
-No właśnie chcę ci oddać okulary.-Zaczęłam je ściągać,a wtedy podeszłą do nas dziewczyny.
-Dobra,to jest kuzynka Louis'a,Lila-Przedstawił mnie.
Nie ma tu Safy
-A to są moi rodzice,siostry: Safaa,Waliyah i Doniyah.A to moje kuzynki Aaroosa i Sarooha.A tam ich rodzice.-Wskazał na ludzi siedzących na kanapie po drugiej stronie sali.Ja znowu spojrzałam na dziewczyny i miałam ochotę zapaść się pod ziemię.Wszystkie były takie śliczne,a ja szara myszka w dodatku z wielką śliwa na oku.
Delikatnie się do nich uśmiechnęłam,co odwzajemnił.Wtedy zapadła między nami niezręczna cisza,ale ja szybko z tego wybrnęłam.
-Zayn,chciałam ci oddać okulary.-Mówiąc to ściągnęłam je z nosa,chyba nie był to dobry pomysł,bo wszyscy od razu zaczęli się krzywić.
-Może lepiej załóż te okulary-Skrzywił się Zayn.
-Aż tak źle?-Spytałam przestraszona,bo tak na prawdę opuchlizna coraz bardziej zaczynała piec. Wtedy zauważyłam wiszące niedaleko nas lustro i od razu do niego podeszłam.Szczerze mówiąc to sama się siebie wystraszyłam,takiego wielkiego siniaka jeszcze nigdy nie wiedziałam.Po woli wróciłam do nich myśląc jak się go pozbyć.
-Nie wygląda to dobrze.-Powiedział Sarooha.
-Co ci się w ogóle stało?-Zaciekawił się Waliyah'a.
-Rozbrajała niewypał.-Wyprzedził mnie Zayn i oboje wybuchnęliśmy śmiechem,a te patrzyły na nas jak na idiotów.
-No,właśnie.-Potwierdziłam,a te już chyba odpuściły,bo nie drążyły dalej tematu.
-Wiem.-Krzyknęła nagle Aaroosa,tak że wszystkie się wystraszyłyśmy.
-Chcesz nas zabić?-szepnęła Waliyah'a.A ta tylko przelotnie na nią spojrzała i uśmiechnęła się do mnie.
-Zrobimy ci makijaż,i nic nie będzie widać.-Zaproponowała,ale oczywiście Zayn musiał dodać swoje trzy grosze.
-Ale,za nim ten makijaż to trzeba zrobić okład,może samo trochę zejdzie.
-No dobra.-Zgodziłam się niechętnie,bo wiedziałam że i tak nie odpuści.
-Harry,podaj lód.-Krzyknął do chłopaka,który wyciągał coś z małej lodówki.Harry zrobił to o co poprosił go przyjaciel i już po chwili stał obok nas z workiem lodu w ręce.
-Trzymaj.-Podał mi go i wziął ode mnie okulary,gdy zobaczył śliwę aż się wzdrygnął.W sumie trochę mnie to rozbawiło,chociaż wiem że chyba nie powinno.
-No,nieźle się urządziłaś.-Zaczęłam przykładać lód,ale gdy tylko delikatnie dotknęłam nim obolałej skóry jęknęłam z bólu.Siedziałam tak z 15 minut,aż lód zaczął się rozpływać.przez ten czas gadałam z dziewczynami i muszę przyznać,że są całkiem spoko.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i jest kolejny rozdział.
Przepraszam za wszystkie błędy jakie się tu znajdują.
Mam pytanie: Jak według was powinno potoczyć się opowiadanie?
Jestem ciekawa jak wy byście dalej poprowadzili losy Lily i One direction.
Może jeżeli będziecie mieli jakieś ciekawe propozycje to opublikuję je na blogu.
Mam nadzieje,ze wam się podoba.
Jeżeli przeczytałeś skomentuj!!!!!


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Uwaga! 13 lat.

Chciałam ogłosić że zmieniłam wiek głównej bohaterki.Zamiast 12 lat Lila będzie miała 13.
Przemyślałam sobie ostatnio jak ma mniej więcej wyglądać ciąg dalszy opowiadania i stwierdziłam że lepiej będzie jak wprowadzę tą zmianę.
Mam nadzieję,że nikomu nie sprawi to problemu w czytaniu tego bloga.
Dzięki tym którzy czytają tego bloga <33

PS.Następny rozdział pojawi się niedługo.

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 5

<Oczyma Brook>

Wyszłam z pokoju Lily,i na korytarzu zobaczyłam jednego z członków zespołu.Liam kiedy mnie zauważył uśmiechnął się i podszedł.
-Hej,co Lila cię z pokoju wyrzuciła.-Zaśmialiśmy się.
-Nie,ma areszt.Musi posprzątać inaczej z pokoju nie wyjdzie.-Ten spojrzał na mnie zdziwiony.
-Mogę się założyć,że takiej bałaganiary jak ona to w życiu nie widziałeś.-Zaśmiałam się i chciałam odejść,ale on mnie zatrzymał.
-Widzę że ją dobrze znasz,może opowiesz nam coś o niej?
-Dobra,może jak ją lepiej poznacie to będzie wam łatwiej.-Uśmiechnęłam się i oboje ruszyliśmy do jednego z pokoi.5 minut później cały zespół siedział już ze mną w pokoju.
-Dobra co chcecie o niej wiedzieć?-
-Najlepiej wszystko-Zaśmiałam się z odpowiedzi Nialla.
-To chyba z tydzień byśmy musieli tu siedzieć.
-To z kąt ją znasz?-Zadał konkretne pytanie Zayn.
-Nasi rodzice się przyjaźnili.Mieszkaliśmy obok siebie,i znam ją praktycznie od niemowlęcia.Gdy się urodziła miałam 6 lat,a mój brat 2 lata.Jest dla nas jak rodzeństwo.Nie ma żadnej przyjaciółki,gdy miała jakiś problem przychodziła do Matta,albo do mnie.Ale gdy trafiła do domu dziecka ubzdurała sobie że nie chcemy jej znać.A tak na prawdę ona miała tylko rodziców i nas.-Zakończyłam swój monolog.
-A czy to prawda że jej rodzice też byli z domu dziecka?-Zapytał Louis
-Tak,razem się wychowywali.Podobno rodzice pani Kate zginęli w wypadku samochodowym,gdy ona miała rok.A pan Alex w domu dziecka mieszkał od urodzenia.-Wszyscy dokładnie mnie słuchali.
-A Lila mówiła wam jak oni zginęli?-Byłam ciekawa czy w ogóle opowiadała coś o rodzicach.
-Nie,ale jak to się stało?-Louis.
-Lila,od 3 roku życia chodzi na lekcje gimnastyki.Już od początku wygrywała różne konkursy i zawody.Była jedną z najlepszych uczennic.Tego dnia miała najważniejsze zawody na które ćwiczyła układ 4 miesiące.Na halę pojechała z trenerem,a jej rodzice mieli dojechać po pracy.Tak się jednak nie stało,przed najważniejszą konkurencją zadzwonił jej telefon.Wybiegła z szatni i pobiegła do moich rodziców i powiedziała że jej rodzice mieli wypadek i ona musi tam jechać.Od razu pobiegliśmy do samochodu i pojechaliśmy na miejsce wypadku.Okazało się że po ich samochodzie prawie nic nie zostało.Od razu wiedzieliśmy że są nikłe szanse na to że przeżyli.Mała od razu pobiegła do jednego policjanta,a ten powiedział jej że rodzice nie żyją.Gdy to usłyszała padła na kolana i jeszcze bardziej się rozpłakała.Po tym wypadku przez tydzień mieszkała u nas. Powiedziała potem że to przez nią ten wypadek,że gdyby nie te zawody to rodzie by żyli.Mam nadzieje że jeszcze do tego wróci,bo była na prawdę dobra.-Wszyscy z uwagą przysłuchiwali się mojej opowieści.
-No,nie dziwne że nie chciała się przed nami otworzyć.-Mruknął pd nosem Zayn.Wtedy drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem,a do pokoju wleciała Lila.Wszyscy myśleliśmy już,że wszystko słyszała,ale zachowywała się normalnie.
-Skończyłam,ale i tak uważam że tam był porządek.



<Oczyma Lily>
Moje sprzątanie ciągnęło się w nieskończoność,chociaż wkładałam każdą rzecz do walizki,nie zwracając uwagi czy jest poskładana.Nie lubię sprzątać,uważam że to strata czasu,robię to tylko w wyjątkowych sytuacjach.
W czasie mojej męczarni,zjadłam jeszcze obiad który Louis zamówił mi do pokoju.Gdy skończyłam nie miałam już nic do roboty-czysto jest,uczyć mi się nie chce to pójdę do kogoś w odwiedziny-Pomyślałam i udałam się do pokoju Harrego,ale go tam nie było pozostałej trójki też nie było.W ostatnim pokoju który należał do Liama drzwi były otwarte,więc tam weszłam.Ujrzałam całe one direction i Brook,od razu domyśliłam się co tam się dzieje.W końcu nikt nie zna mnie tak dobrze jak ona,więc chłopacy prowadzą teraz z nią wywiad.
-Skończyłam,ale i tak uważam że tam był porządek.-Zameldowałam się i nie zwracając na nich uwagi rzuciłam się na łóżko.
-Grzeczna dziewczynka,ale trochę uparta-Zaśmiała się dziewczyna i pokręciła zabawnie głową.Chłopacy wrócili do rozmowy,a dziewczyna intensywnie szukała czegoś w telefonie.W końcu triumfalnie się uśmiechnęła.
-Patrz co znalazłam.-Wyszczerzyła się i pokazała mi telefon.Było tam zdjęcie mojego starego pokoju,w którym panował taki bałagan,że nie było nawet widać podłogi.Nie wzruszyło mnie specjalnie to zdjęcie,bo jestem przyzwyczajona do tego że w moim pokoju rzadko kiedy był porządek.
-Czy według ciebie to też jest porządek?-Zadała pytanie
-To akurat była wyjątkowa sytuacja-Oburzyłam się.
-Och,no tak zapomniałam.Nie sprzątałaś przez miesiąc po prowadziłaś protest przeciwko kupieniu nowego łóżka,stwierdziłaś że stare jest dobre i że nowe będzie cię w dupe kuło.Więc zrobiłaś taki bałagan że nie dało się tam wejść.-To co powiedziała było czystą prawdą,ale ja musiałam jeszcze coś dodać.
-Ha,a najlepsze jest to że podziałało.-Wyszczerzyłam się,a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Śmieszne,bardzo.-Mruknęłam pod nosem i schowałam głowę w pościeli.
-Dobra koniec tego wylegiwania się,idziesz ze mną na siłownię.-Usłyszałam głos Harrego,a po chwili ktoś ściągnął mnie z łóżka i stałam na ziemi.Oszołomiona stałam na środku pokoju i patrzyłam na wszystkich.Byłam przekonana że słowa bruneta były skierowane do któregoś z chłopaków,więc po co niby ktoś ściągał by mnie z łóżka.
-No co?Zbieraj się idziesz ze mną.-Powiedział w moją stronę,a ja jęknęłam tylko z niezadowolenia.
-Ale po co,człowieku nie możesz iść sam?-Zastanawiałam się po co ja mu tam jestem potrzebna.
-Nie chodzisz na razie do szkoły,więc nie masz w-fu od dzisiaj jestem twoim nauczycielem wychowania fizycznego.-Wyszczerzył się ja głupi do sera i czekał na moją reakcję.Szczerze to nie wiem co o tym myśleć.
-O nieeeee....Ale ja jestem taka zmęczona.-Chciałam wziąć go na litość,ale był nie ugięty i zaczął prowadzić mnie do wyjścia.
-Ej,no niech ktoś coś powie!-Krzyczałam,ale każdy tylko przepraszająco się uśmiechał.
-Dobrze ci to zrobi,leniu.-Powiedział Lou.
-Mów za siebie.-Odburknęłam i poddałam się nie mam innego wyjścia,po ćwiczę trochę i da mi spokój.Tak więc poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w strój sportowy.Wzięłam butelkę wody i czekałam na Harrego pod jego pokojem.Gdy końcu wyszedł myślałam że popuszczę w majtki ze śmiechu.Powodem mojej głupawki było to co chłopak miał na głowie,a mianowicie na czubku głowy miał małą kiteczkę.Był bardzo podobny do Yorka mojej dawnej sąsiadki,przez to skojarzenie ledwo trzymałam się na nogach ze śmiechu.A warto jeszcze dodać że ten pies tak jakby,gwałcił wszystko co spotkał na swojej drodze.
-No i z czego się tak nabijasz?-Spytał oburzony Harry,pewnie domyślił się o co chodzi.
-Z ciebie-Wydusiłam z siebie i starłam się już uspokoić.W końcu w ciszy poszliśmy do hotelowej siłowni.Ten zaczął się złowieszczo śmiać co dla mnie nie oznaczało nic dobrego.
-To teraz cię wymęczę.Najpierw rozgrzewka.-Zaczął pokazywać mi jakieś ćwiczenia,które miałam powtarzać.Wykonywałam je,ale obijałam się jak tylko mogłam.Miałam takiego lenia,że najchętniej wylegiwała bym się na kanapie z telefonem w ręku,ale nie jakiś debil musiał zaciągnąć mnie tutaj.Po jakże wyczerpującej rozgrzewce poszliśmy na bieżnie.Już po pięciu minutach mi się to znudziło,ale postanowiłam że nie mogę poddać się tak szybko,muszę trochę powalczyć.
O matko.Już od 40 minut biegam na tym ustrojstwie i jestem wykończona tak jakbym co najmniej przez parę godzin w kopalni pracowała.Przez ten czas zdążyłam już obczaić cały sprzęt w tym pomieszczeniu. Ponabijałam się trochę z faceta,który nieudolnie próbował nastawić stoper w jednym z urządzeń.Robił przy tym takie dziwne miny,że z trudnością powstrzymywałam się od śmiechu.Po woli traciłam czucie w nogach,moje serce waliło ze zdwojoną siła i ciężko oddychałam.Stwierdziłam że już mogę się poddać.Zwlekłam się z bieżni i od razu runęłam na podłogę,leżałam bez ruchu,z zamkniętymi oczami i rozłożonymi rękami i nogami tak jakbym chciała zrobić aniołka na śniegu.
Wtedy coś zasłoniło mi światło,delikatnie otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Harrego.Wyszczerzyłam się do niego głupkowato i leżałam dalej.
Lila ma włosy
trochę dłuższe od tych.
-Nie dam już rady.-Powiedziałam słodkim głosikiem.
-Ech,dobra wstawaj.Koniec lekcji na dzisiaj.-Powiedział zrezygnowany i wrócił na bieżnie.
-Ale dużo rzeczy się dzisiaj nauczyłam-Powiedziałam z sarkazmem.
-Leć już na górę,bo jak do ciebie dojdę to będzie źle-Zrobił jeden krok w moją stronę,a ja od razu rzuciłam się do biegu śmiejąc się w niebo głosy.Jeden z ochroniarzy bezpiecznie przetransportował mnie na górę.Od razu pognałam do łazienki i wzięłam prysznic po czym założyłam znowu dzisiejsze ubrania.Suszenie moich długich do pasa włosów zajęło mi jakieś pół godziny,a i tak nie zrobiłam tego dokładnie.Zmęczona rzuciłam się na łóżko i bezmyślnie gapiłam się w biały sufit pokoju.Powieki delikatnie zaczęły mi opadać,już miały się zamknąć na dobre kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu.Ślamazarnie wstałam z łóżka i poszłam po telefon który leżał na biurku.Na ekranie pojawiła się nowa wiadomość od Louisa

                                              Idę z Zayn'em i Liam'em do miasta idziesz z nami? 

Bez zastanowienia odpisałam.

                                                             Nigdzie nie idę!

Nacisnęłam "Wyślij" i z powrotem walnęłam się na łóżko.Czy on na prawdę myślał że ja mogę się dzisiaj jeszcze gdzieś ruszyć?Chyba śni.
Wtuliłam głowę w miękką poduszkę i odpoczywałam.Nie wiem czy tak można,ale ja na prawdę o niczym ni  myślałam.Tak jakby jakaś czarna dziura pochłonęła mój umysł.Byłam tylko ja i ta mięciutka śnieżnobiała pościel.
Gdy tak leżałam ktoś wszedł do mojego pokoju.Leniwie podniosłam głowę,a na środku pokoju stał Harry.
-No,hej żyjesz?
-Nie kurde,zmartwychwstałam.-Zakpiłam.Ten tylko chrząkną i posłał mordercze spojrzenie.
-Chodź nie będziesz sama w pokoju siedziała.-Powiedział co nawet mi się spodobało.Nie chciałam być teraz sama,gdy koło mnie jest tyle judzi którzy chcą dla mnie jak najlepiej.I chcą mi pomóc.W domu dziecka też były takie osoby,ale wtedy to ja nie byłam gotowa na to by przyjąć od nich jakąkolwiek pomoc.Myślę że wtedy byłam bardziej zamknięta w sobie.Wiem że już nigdy nie będzie tak samo jak za życie rodziców i chyba w jakimś najmniejszym stopniu się z tym pogodziłam.W gdy byłam w sierocińcu nie mogłam uwierzyć w to że ich już nie ma.Nie chciałam w to wierzyć.
Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka i wstałam z łóżka.Oboje ruszyliśmy do jednego z pokoi na naszym piętrze.Weszliśmy do dużego pomieszczenia w którym siedziała Lou z Lux,Tom mąż Lou i Danny.Harry od razu rzucił się na jedną z kanap,a ja stałam przy wejściu i uważnie się rozglądałam.
-O matko!-Krzyknęła Lou i gwałtownie wstała z kanapy i podeszła do mnie.Zdziwiło mnie jaj zachowanie,nie wiedziałam o co jej w ogóle chodzi.Ta widząc moją zdziwioną minę zaśmiała się i powiedziała.
-Ile zapuszczałaś te włosy?-Dopiero wtedy skapnęłam się że przecież się nie uczesałam,a włosy luźno zwisają na moich ramionach.
-Yyy..-Zaczęła się zastanawiać.-Jakoś tak z 3 lata.-Uśmiechnęłam się szczerze,a ta zaprowadziła mnie na kanapę obok Harrego który gadał z Tomem i Dannym.
-Ślicznie ci w rozpuszczonych włosach.
-Dziękuję.
-Dlaczego tak nie chodzisz?
-Nie lubię,wtedy włosy wchodzą mi w oczy.-Wytłumaczyłam jej i skrzywiłam się na samą myśl o tym.
-A mogę się nimi trochę pobawić?-Zapytała.
-No pewnie.-Zgodziłam się bo samej nie chciało mi się czesać,a skoro jej ma to sprawić przyjemność to czemu nie?Ona usiadła na fotelu a ja na miękkim dywanie przed nią.Siedziałam akurat na wysokości Lux więc gdy mała zobaczyła co jej mama robi mi z włosami,bardzo się tym zaciekawił i co chwilę kucała by mieć lepszy widok.Był to bardzo zabawny widok.W końcu jej się to znudziło i zaczęła znosić mi jakieś zabawki,potem usiadła na przeciwko mnie i wyciągnęła w moją stronę dłoń w której trzymała ślicznego misia.
-Dziękuje.-Powiedziałam,na co ta się do mnie śliczne uśmiechnęła.Chyba się do mnie przekonała.Z resztą ja też ją bardzo polubiłam.Przez cały czas się z nią bawiłam,a gdy Lou oznajmiła że mogę już wstać,nie pewnie to zrobiłam i podeszłam do lustra które wisiało w łazience.Obróciłam się tyłem i zaniemówiłam.
Bardzo podobało mi się dzieło Lou.Wcześniej rzadko miałam takie skomplikowane fryzury,pewnie dlatego że moja mam nie miała talentu fryzjerskiego,a gdy byłam mniejsza robiła mi tylko kucyki i warkoczyki.W przeciwieństwie do niej ja lubię czesać i bawić się włosami innych.W starej klasie czesałam kiedyś wszystkie dziewczyny w dobierańce na dyskotekę.A ciocia(mama Matta i Brook) zawsze powtarzała że kiedyś na pewno zostanę fryzjerką.Nie wydaje mi się żeby tak się stało,ale nigdy nic nie wiadomo.
Gdy ja się zachwycałam moimi włosami do łazienki weszła Lux.Drzwiczki pod umywalką były otwarte więc mała długo nie myśląc usiadła w szafce tak że nóżki zwisały jej na duł.Ten widok był tak słodki,że od razu zawołałam Lou.
Obie stałyśmy przy wejściu i przyglądałyśmy się jej z uśmiechem na ustach.Wtedy przyszedł też Tom i zrobił jej zdjęcie telefonem.
-I co podoba się?-Zapytała Lou
-No pewnie,jest śliczna.-Zaszczebiotałam i rzuciłam się w ramiona kobiety.Ta przez chwilę jakby się zdziwiła moim zachowaniem,ale potem odwzajemniła uścisk ze śmiechem.
Może to jet dziwne,ale w tamtej chwili poczułam się tak jakbym przytulała się do mamy,a nie do prawie obcej mi osoby.To było bardzo przyjemne uczucie,znowu czułam że nie jestem sama.Takiego dotyku właśnie mi brakowało,takiego ciepła bijącego od drugiej osoby.Dopiero gdy się od niej odsunęłam,skapnęłam się że po moich policzkach spływała słone łzy.Od razu je stałam,tak żeby kobieta ich nie widziała,ale było już za późno.Patrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Chodź do pokoju,porozmawiamy.-Chwyciła mnie za ramiona i wyszłyśmy z łazienki.W pokoju Tom turlał się po podłodze z małą,a Harry leżał na kanapie i się na nich gapił.
-Zostawiam wam małą.-Powiedziała Lou i spojrzała wymownie na nie,a potem na nich.Ci chyba zrozumieli o co chodzi i tylko pokiwali głowami.Tak więc udałyśmy się do mojego tymczasowego pokoju.W środku obie usiadłyśmy na łóżku.Przez dłuższą chwile panowała między nami niezręczna cisza,aż w końcu się odezwałam.
-Tęsknię za nimi.-szepnęłam,i znowu z moich oczu pociekły łzy.
-Wiem kochana,wiem.Bardzo ich kochałaś.-Powiedziała delikatnym głosikiem,ja się do niej delikatnie przysunęłam,a ona od razu do mnie przylgnęła,a ja znowu się w nią wtuliłam.
-No malutka,spokojnie.-Uspokajała mnie gdy zaczęłam jeszcze głośniej szlochać.Nie wiem ile czasu tak siedziałyśmy,ale w końcu łzy przestały lecieć.Siedziałyśmy obok siebie,i po prostu trwałyśmy w ciszy.Tego właśnie mi trzeba było.Czułam że nie jestem sama.W końcu uspokoiłam się na tyle że byłam w stanie się nawet delikatnie uśmiechnąć.
-No widzisz,już dobrze.-Pocałowała mnie w czoło,a wtedy poczułam się tak jakby to była na prawdę moja mama.Na moich ustach pojawił się jeszcze większy uśmiech.
-Dziękuje,że przy mnie teraz jesteś.
-Pamiętaj że możesz do mnie przyjść kiedy tylko będziesz chciała,a ja postaram ci się zawsze pomóc.-Byłam jej za to bardzo wdzięczna,jest kolejną osobą której zaufałam.
-No dobra,zmieniamy temat:podoba ci się fryzura?
-No pewnie.Dzięki.
-Masz śliczne włosy.
-Tak wiem,wszyscy mi to mówią.-Przewróciłam oczami,a po chwili obie śmiałyśmy się w niebo głosy. Rozmawiałyśmy bardzo długo o ważnych i mniej ważnych sprawach.Czułam się tak jakbym rozmawiała z najlepszą przyjaciółką,którą znam od zawsze.Bardzo przypomina mi Brook,oby dwie mają takie same podejście do mnie.Nie traktują mnie jak mała smarkulę,tylko jak dziewczynę z którą można o wszystkim pogadać i powygłupiać się.Oczywiście nie we wszystkich sprawach się zgadzamy,ale i tak dobrze się dogadujemy.Po tych paru godzinach spędzonych z nią na prawdę uwierzyłam że są jeszcze na świecie ludzie którzy chcą mi pomóc.
-Dobra idę sprawdzić czy mój pokój jest jeszcze w całości.-Zaśmiała się i wstała z krzesła na którym aktualnie siedziała.Kobieta wyszła,a ja sprawdziłam godzinę.20:55-Wypowiedziałam na głos i wtedy przypomniałam sobie ze przecież muszę jeszcze odrobić lekcje.Usiadłam na dywanie a w okół mnie leżały porozwalane książki i zeszyty.Zaczęłam od historii potem angielski,a w połowie matmy ktoś zapukał do drzwi.A po chwili w środku pojawił się Liam.
-Co ty robisz?-Chyba się wkurzył.
-No,odrabiam lekcje.Wiesz może ile to jest 147 podzielić przez 6 razy 8?-Zrobiłam minę niewiniątka.
-Dokończysz rano,a teraz marsz do łazienki jest 22;30.Już cię tu nie ma.-Zarządził i zaczął zbierać książki z podłogi.Ja też się podniosłam i poszłam do tej przeklętej łazienki.Tam umyłam się i przebrałam w piżamę.Gdy wyszłam książki były w plecaku,ale Liama już nie było.Dopiero teraz odczułam straszne zmęczenie,więc gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki zasnęłam.


                                                                            





poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 4

Ciemność wszędzie ciemność,ale nie jednak gdzieś tam w oddali pojawia się małe światełko.Z czasem powiększa się coraz bardziej,a gdy rozświetla już całą ciemność zaczynają pojawiać się postacie.Stają się wyraźne,a ja rozpoznaję w nich moich rodziców. Ludzie ci byli bardzo radośni,uśmiechali się do mnie i machali.
-Cześć córeczko,to my twoi rodzice.-Odezwała się kobieta łagodnym głosem.Teraz byłam już pewna tego że są to osoby najważniejsze w moim życiu.I chociaż na chwilę zapomniałam o tym że nie żyją,bo przecież ich widziałam.
-Liluś pamiętaj to,że nas nie ma fizycznie z tobą to nie znaczy że ciebie nie obserwujemy. Jesteśmy przy tobie właściwie cały czas.-Wypowiedział się tata.

-Wiemy że ci nas brakuje i zamknęłaś się w sobie,ale w tej chwili najbardziej z tatą pragniemy żebyś znowu żyła tak jak kiedyś.Żebyś była wesoła,otwarta i szalona tak jak dawniej.Bardzo byśmy chcieli żebyś zaprzyjaźniła się z całym zespołem.-Powiedziała mama.
-Obiecasz że otworzysz się przed nimi.Wiesz przecież że oni nie są wcale tacy źli.-Tata miał rację,oni próbowali do mnie zagadać i mnie poznać,a ja ich tak po prostu odpychałam.
-Obiecuję-Szepnęłam.
-Pamiętaj,kochamy cię i zawsze będziemy nad tobą czuwać.-Po wypowiedzeniu tego zdania obydwoje zaczęli odchodzić.Byli coraz dalej aż w końcu całkowicie zniknęli i znów nastała ciemność.
Obudziłam się cała zalana potem,a z moich oczu automatycznie pociekły łzy.Pierwszy raz od ich śmierci miałam taki sen.Był tak bardzo realistyczny,miałam nadzieję że gdy się obudzę oni będą tu zemną.Ale jednak tak się nie stało.Siedziałam tak i szlochałam w poduszkę,wtedy drzwi od pokoju się uchyliły i stanął w nich Harry.Bardzo zdziwiłam się jego wizytą,po co on w ogóle tu przyszedł?
-Lila co się stało?-Zapyta.Podszedł bliżej,zapalił nocną lampkę i usiadł na łóżku.Podniosłam głowę i ujrzałam jego przejętą minę.Poczułam w sobie taką wewnętrzną odwagę.
-Tęsknię za nimi.-Szepnęłam i spojrzałam na niego,było widać że jest zdziwiony tym że się odezwałam,ale w końcu musiałam przerwać tą barierę w sobie.
-Mała,wiem że ci ich brakuje,a my nigdy ich nie zastąpimy,ale chcemy żebyś była szczęśliwa.
-Dziękuje,i jestem wam za to wdzięczna.-Powiedziałam,a ten się uśmiechną i otarła moje łzy.
-No już,będzie dobrze-Szepnął i mnie przytulił.Wtuliłam się w niego i przestałam płakać.Nie wiem kiedy,ale z powrotem zasnęłam.Obudziłam się gdy było już jasno,z zamiarem zaczęcia mojego starego,nowego życia. Chcę być taka jak kiedyś,tylko w innej sytuacji.Była godzina 8:05 więc wstałam,podeszłam do okna za którym pięknie świeciło słońce,co jest rzadkością w listopadzie.Aż chcę się żyć przy takiej pogodzie.wyciągnęłam z walizki ubrania
i poszłam do łazienki.Uczesałam się,ubrałam i wyszłam z pokoju.Poszłam do pokoju obok mojego,nie wiedziałam do kogo należy,ale widziałam jak wczoraj wchodził tam Louis.Zapukałam i usłyszałam ciche PROSZĘ,więc weszłam po woli. W pokoju stał Harry i układał sobie fryzurę.Znowu poczuła w sobie siłę która dodawała mi odwagi.
-Hej,Lila siadaj.-Wskazał na kanapę,gdzie podeszłam i usiadłam.
-Co cię do mnie sprowadza?-Zapytał i wrócił do układania włosów.
-Wiesz gdzie jest Louis?-Zapytałam po czym poczułam niesamowitą ulgę.I miałam wrażenie że teraz będzie już tylko lepiej-Pierwsze lody już przełamane.-Pomyślałam.
-Wiesz chyba w pokoju u Liama.Zamawiają śniadanie,chodź to może się jeszcze załapiemy.-Zaśmiał się i razem wyszliśmy z pokoju.Weszliśmy do pokoju na przeciwko,gdzie siedzieli Louis,Liam i jeszcze jakiś dwóch facetów.
-O już wstałaś.-Wydarł się Louis.-No raczej-Pomyślałam,no...w sumie moja wredna natura też się po woli ukazuje,więc jakoś to będzie.
-To jest Josh,a to Dany.Gitarzysta i perkusista.-Wyjaśnił Liam,Ci wesoło mi pomachali.
-Hej Lila.-Powiedzieli razem.
-Hej-Mruknęłam pod nosem,tak że nikt nie usłyszał.
-Musisz coś zjeść.Co chcesz?-Zapytał Louis,chociaż i tak pewnie myślał że mu nie odpowiem. Zastanawiałam się na co mam ochotę,i w końcu stwierdziłam że dawno nie jadłam naleśników. Gdy już miałam powiedzieć co chcę chłopak odezwał się znowu.
-Dobra sam ci coś wybiorę.
-Naleśniki.-Powiedziałam szybko,a wzrok wszystkich skierował się w moją stronę.Aż chciało mi się śmiać z tych ich min.Ale ich załatwiłam.Tylko Harry patrzył się w swój telefon i delikatnie podśmiewywał się pod nosem.
-No co?-Zapytałam się,i sama zdziwiłam się że to powiedziałam.
-Kim jesteś i kto cię podmienił?-Spytał przerażony Liam.Wzruszyłam ramionami i usiadłam na brzegu kanapy obok Josha.
-Jestem z ciebie taki dumny!-Cieszył się Loui.Przewróciłam oczami i czekałam na śniadanie,podczas gdy ci wrócili do normalnej rozmowy.Ktoś zapukał do drzwi,oni zachowywali się tak jak by nic nie słyszeli więc poszłam otworzyć.Był to facet z obsługi z naszym posiłkiem.I już chwilę potem zajadałam się pysznymi naleśnikami z serem.
-O czuje jedzenie.-Do pokoju wleciał Niall,a za nim Zayn.
-Długo się nie nacieszysz bo za chwilę musimy jechać.-Powiedział Liam i zaczął się zbierać.
-Gdzie?-Zapytałam,a wzrok Nialla i Zayna skierował się na mnie.Matko za za ludzie-Pomyślałam
-Louis jesteś pewny że to twoja kuzynka.-Zapytał się Zayn.
-Ona jest prawdziwa-Niall niespodziewanie do mnie podszedł i uszczypnął,co trochę bolało.
-Ałaaa,ale jesteś głupi.-Wydarłam się,a wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz blondynka,który siedział oburzony.Po chwili wyszłam z pomieszczenia,ale usłyszałam jeszcze odpowiedź Louisa -Na próbę-Krzyknął,i już mnie nie było.Poszłam do siebie i spakowałam do torby telefon i inne sprzęty żeby mi się tam przez cały dzień nie nudziło.
Dzień zaliczam do udanych,zbliżyłam się do nich.Nie było to zupełnie łatwe,ale jakoś mi się udało.W sumie są nawet spoko. Czasami zachowują się jak dzieci,ale właśnie to jest fajne.Jeszcze wczoraj nie pomyślała bym że uda mi się w takim krótkim czasie nawiązać z nimi taki dobry kontakt.
Zmęczona całym dniem położyłam się na miękkim łóżku i od razu zasnęłam.
Wstałam o 9:00 na dworze było ponuro i zapowiadało się na deszcz.Ubrałam się,z włosów zrobiłam koka,a jak wyszłam z łazienki to w moim pokoju siedział Harry,na kolanach trzymał tacę z kanapką i sokiem.
-Cześć mała-Od razu na mnie spojrzał.Podał mi śniadanie,usiadałam przy biurku i zaczęłam jeść.
-Dzisiaj zaczynasz naukę.-Te słowa totalnie mnie zaskoczyły.Przecież ja chodzę do szkoły w Londynie.Spojrzałam na niego zdziwiona a ten się tylko zaśmiał,a po chwili zaczął mi wszystko tłumaczyć.
-Masz prywatnego nauczyciela.Wiesz że dużo podróżujemy i często nie było by cię w szkole,dlatego zgodnie stwierdziliśmy że tak będzie lepiej.Będziesz mogła uczyć się na próbach,albo jak będziemy mieli jakiś wywiad czy coś.A jak będziemy dłuższy czas w Londynie to będziesz chodziła do szkoły-Skończył swój monolog i wyciągnął coś zza łóżka.Był to kolorowy plecak.
-Kupiliśmy to dla ciebie.W środku są książki które będą ci dzisiaj potrzebne.Podoba ci się?-Spojrzał na mnie i czekał na moją reakcję.Plecak był jasny,ale podobał mi się.Podeszłą do Harrego i dałam mu całusa w policzek.
-Dziękuję,jest śliczny.-Powiedziałam.
-Dobra,chodź musimy już jechać.-Chwyciłam plecak i wyszliśmy z pokoju,zjechaliśmy windą i pojechaliśmy na próbę.Ja siedziałąm w samochodzie z Harrym i Zaynem,a reszta drugi wozem.
-I co dzisiaj już nie będziesz się nudziła.
-Taaa...już wolałam siedzieć i nic nie robić.-Jęknęłam i resztę drogi myślałam o moim nowym nauczycielu i jak będzie wyglądała ta moja indywidualna nauka.W końcu dojechaliśmy pod arenę gdzie odbywała się próba generalna,ponieważ już jutro jest koncert.Ubrałam na plecy ten nie szczęsny plecak i wlekłam się za nimi jak na skazanie.To co ujrzałam za sceną przerosło moje najśmielsze oczekiwania o nowym nauczycielu.Przy jednym ze stołów stała Brook.
Nie mogłam w to uwierzyć,wszystkiego bym się spodziewała,ale na pewno nie tego że ona będzie mnie uczyć.
-Brook-Wydarłam się na całe gardło.I zaczęłam biec w jej stronę,ta zrobiła to samo i po chwili wpadłyśmy sobie w ramiona.
-No,mała bo mnie udusisz.-Zaśmiała się,w końcu się od niej odkleiłam.
-Brook co ty tu robisz?-Kompletnie nie wiedziałam z kąt ona się tu wzięła.
-Jak to co.Kochana będę cię uczyć.-Znów zarechotała.
-Uuuu.Już się boję.-Teraz śmiałyśmy się razem.Dziewczyna oplotła mnie swoim ramieniem i ruszyłyśmy w stronę zdezorientowanych chłopaków z zespołu.Byli w takim szoku że nie mogli się ruszyć.Nie wytrzymałam i wybuchnęłam moim głupkowatym śmiechem.Brook pokręciła tylko z rozbawieniem głową.
-Cześć jestem Brook,będę uczyła Lile.-Przedstawiła się,a ci patrzyli raz na mnie jak opanowuje śmiech i raz na nią.
-Miło cię poznać-Pierwszy ogarnął się Harry.
-To wy się znacie?-Zadał głupie pytanie Louis.
-Ona mnie wychowywała.-Odpowiedziałam,a ich oczy zrobiły się jeszcze większe.
-Znam Lilę od urodzenia.Kiedyś faktycznie się nią opiekowałam.-Wyjaśniła dziewczyna,a ich jakby olśniło.
-No to teraz wszystko kumam.-Zaśmiał się Zayn.
-Dobra,musimy zacząć próbę.Lila a na ciebie czekają lekcje.-Powiedział Harry i już ich nie było.
-No,wiem że nie lubisz się uczyć,ale proszę posłuchaj mnie przez chwilę.-Poprosiła Brook i zaczęłyśmy nudne lekcje.Siedziałyśmy tak z 4 godziny,nudziłam się niesamowicie.Wszystko dość szybko łapałam i Brook mnie nawet pochwaliła.W końcu moja męczarnia dobiegła końca,z ledwością wstałam z krzesła bo już prawie się do niego przykleiłam.Wtedy też usłyszeliśmy donośny głos ze sceny.KONIEC PRÓBY,DZIĘKUJE BARDZO.Te słowa dodatkowo mnie ożywiły bo oznaczało to że nie będę musiał dłużej tu siedzieć.
-No Lilka,chodź jedziemy do hotelu.Musisz coś zjeść.-Usłyszałam głos Liama.
-Pójdę pod jednym warunkiem.-Powiedziałam,a ten zaskoczony się na mnie spojrzał.
-Ona jedzie z nami.-Wskazałam na Brook,a oby dwoje spojrzeli na mnie zaskoczeni.A ja chciałam tylko trochę czasu spędzić z osobą która tak jakby należy do mojej rodziny.
-Po pierwsze ona ma imię,a po drugie nie wiadomo czy ona w ogóle będzie chciała z tobą jechać,ty mała buntowniczko.-Po tych słowach oboje spojrzeliśmy na dziewczynę wyczekująco.Wiedziałam że się zgodzi,w końcu trochę ją już znam.
-No pewnie,stęskniłam się za tobą buntowniczko.-Zaśmiała się i wszyscy ruszyliśmy w stronę parkingu.Po pół godzinie byliśmy już w hotelu,ich jak zawsze zatrzymały fanki.Dlatego my z Brook pojechałyśmy już windą na górę i poszłyśmy do mojego pokoju.
-No widzę że niektóre rzeczy się nie zmieniły.-Mówiła rozglądając się po pokoju.
-Nie wiem o czym ty mówisz?-Powiedziałam z oburzeniem,chociaż domyśliłam się że chodzi o bałagan panujący w pomieszczeniu.
-Może byś tu trochę ogarnęła co?-Pokiwałam tylko przecząco głowa.
-Jak dla mnie to tu jest porządek.-Powiedziałam od niechcenia i rzuciłam się na łózko.
-Zupełnie jak Matt.-Gdy wypowiedziała to imię od razu podniosłam głowę do góry i spojrzałam się na nią. Przypomniały mi się te wszystkie chwile z nim spędzone,te dobrze i te złe.
-Właśnie mała czemu zerwałaś z nim kontakt?-Zapytała,a ja od razu opowiedziałam jej o tym co od dawna mnie dręczy.
-Wiesz że Matt jest dla mnie jak brat,ale gdy trafiłam do domu dziecka nasz kontakt znacznie się pogorszył. Mieszkałam na drugim końcu Londynu,więc nie spotykaliśmy się często.Chodziliśmy do innych szkół.On miał swoje obowiązki,a ja swoje.I przestałam do niego pisać i dzwonić dlatego że..-głos mi się załamał, dziewczyna przytuliła mnie do siebie i dokończyłam moją wypowiedź.-To było ode mnie silniejsze.Gdy z nim rozmawiałam,albo pisałam miałam tą świadomość że więcej mogę go nie zobaczyć.To bardzo bolało,nie chciałam sobie robić nadziei dlatego urwałam kontakt.Myślałam wtedy że będzie lepiej jak o mnie zapomnicie.Ale teraz bardzo,ale to bardzo żałuje.-Skończyłam swój monolog,a po twarzy spłynęły mi łzy.
-Och,mała przecież my nigdy o tobie nie zapomnimy.Nie mogli byśmy,przecież ja nigdy nie zapomnę dwójki dzieciaków siedzących na huśtawce,i całujących się.-Zagwizdała,a mi od razu przypomniała mi się opowieść mamy,bo sam tego za dobrze nie pamiętam,byłam za mała.Miałam wtedy z 4 lata,a Matt z 5-6.Pojechaliśmy tamtego wieczoru do rodziny Josan-ów na kolację.Było lato więc siedzieliśmy na dworze.Ja bujałam się z Mttem na huśtawce i wtedy jego rodzice zaczęli się całować.My postanowiliśmy też spróbować i wyszło na to że najpierw zderzyliśmy się nosami,a potem nasze usta się spotkały.Zrobiono nam wtedy zdjęcie,które do dzisiaj widnieje w moim albumie.
-Może zadzwonisz do niego,na pewno się ucieszy.-Powiedziała i uśmiechnęła się zachęcająco.
-Nie wiem,zastanowię się.
-Dobra koniec czułości,bież się za sprzątanie bo trochę ci to zajmie.-Mówiła mierząc wzrokiem mój pokój.
-No,ale tu jest czysto.-Jęczałam.
-Wypuszczę cię z pokoju jak będzie porządek.-Zarządziła i wyszła.Nie miałam innego wyjścia,więc zaczęłam sprzątać.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc jest rozdział 4. Proszę jeżeli przeczytałeś to skomentuj.

                         TO TYLKO PARĘ SŁÓW,ALE DLA MNIE TO BARDZO WAŻNE