poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 4

Ciemność wszędzie ciemność,ale nie jednak gdzieś tam w oddali pojawia się małe światełko.Z czasem powiększa się coraz bardziej,a gdy rozświetla już całą ciemność zaczynają pojawiać się postacie.Stają się wyraźne,a ja rozpoznaję w nich moich rodziców. Ludzie ci byli bardzo radośni,uśmiechali się do mnie i machali.
-Cześć córeczko,to my twoi rodzice.-Odezwała się kobieta łagodnym głosem.Teraz byłam już pewna tego że są to osoby najważniejsze w moim życiu.I chociaż na chwilę zapomniałam o tym że nie żyją,bo przecież ich widziałam.
-Liluś pamiętaj to,że nas nie ma fizycznie z tobą to nie znaczy że ciebie nie obserwujemy. Jesteśmy przy tobie właściwie cały czas.-Wypowiedział się tata.

-Wiemy że ci nas brakuje i zamknęłaś się w sobie,ale w tej chwili najbardziej z tatą pragniemy żebyś znowu żyła tak jak kiedyś.Żebyś była wesoła,otwarta i szalona tak jak dawniej.Bardzo byśmy chcieli żebyś zaprzyjaźniła się z całym zespołem.-Powiedziała mama.
-Obiecasz że otworzysz się przed nimi.Wiesz przecież że oni nie są wcale tacy źli.-Tata miał rację,oni próbowali do mnie zagadać i mnie poznać,a ja ich tak po prostu odpychałam.
-Obiecuję-Szepnęłam.
-Pamiętaj,kochamy cię i zawsze będziemy nad tobą czuwać.-Po wypowiedzeniu tego zdania obydwoje zaczęli odchodzić.Byli coraz dalej aż w końcu całkowicie zniknęli i znów nastała ciemność.
Obudziłam się cała zalana potem,a z moich oczu automatycznie pociekły łzy.Pierwszy raz od ich śmierci miałam taki sen.Był tak bardzo realistyczny,miałam nadzieję że gdy się obudzę oni będą tu zemną.Ale jednak tak się nie stało.Siedziałam tak i szlochałam w poduszkę,wtedy drzwi od pokoju się uchyliły i stanął w nich Harry.Bardzo zdziwiłam się jego wizytą,po co on w ogóle tu przyszedł?
-Lila co się stało?-Zapyta.Podszedł bliżej,zapalił nocną lampkę i usiadł na łóżku.Podniosłam głowę i ujrzałam jego przejętą minę.Poczułam w sobie taką wewnętrzną odwagę.
-Tęsknię za nimi.-Szepnęłam i spojrzałam na niego,było widać że jest zdziwiony tym że się odezwałam,ale w końcu musiałam przerwać tą barierę w sobie.
-Mała,wiem że ci ich brakuje,a my nigdy ich nie zastąpimy,ale chcemy żebyś była szczęśliwa.
-Dziękuje,i jestem wam za to wdzięczna.-Powiedziałam,a ten się uśmiechną i otarła moje łzy.
-No już,będzie dobrze-Szepnął i mnie przytulił.Wtuliłam się w niego i przestałam płakać.Nie wiem kiedy,ale z powrotem zasnęłam.Obudziłam się gdy było już jasno,z zamiarem zaczęcia mojego starego,nowego życia. Chcę być taka jak kiedyś,tylko w innej sytuacji.Była godzina 8:05 więc wstałam,podeszłam do okna za którym pięknie świeciło słońce,co jest rzadkością w listopadzie.Aż chcę się żyć przy takiej pogodzie.wyciągnęłam z walizki ubrania
i poszłam do łazienki.Uczesałam się,ubrałam i wyszłam z pokoju.Poszłam do pokoju obok mojego,nie wiedziałam do kogo należy,ale widziałam jak wczoraj wchodził tam Louis.Zapukałam i usłyszałam ciche PROSZĘ,więc weszłam po woli. W pokoju stał Harry i układał sobie fryzurę.Znowu poczuła w sobie siłę która dodawała mi odwagi.
-Hej,Lila siadaj.-Wskazał na kanapę,gdzie podeszłam i usiadłam.
-Co cię do mnie sprowadza?-Zapytał i wrócił do układania włosów.
-Wiesz gdzie jest Louis?-Zapytałam po czym poczułam niesamowitą ulgę.I miałam wrażenie że teraz będzie już tylko lepiej-Pierwsze lody już przełamane.-Pomyślałam.
-Wiesz chyba w pokoju u Liama.Zamawiają śniadanie,chodź to może się jeszcze załapiemy.-Zaśmiał się i razem wyszliśmy z pokoju.Weszliśmy do pokoju na przeciwko,gdzie siedzieli Louis,Liam i jeszcze jakiś dwóch facetów.
-O już wstałaś.-Wydarł się Louis.-No raczej-Pomyślałam,no...w sumie moja wredna natura też się po woli ukazuje,więc jakoś to będzie.
-To jest Josh,a to Dany.Gitarzysta i perkusista.-Wyjaśnił Liam,Ci wesoło mi pomachali.
-Hej Lila.-Powiedzieli razem.
-Hej-Mruknęłam pod nosem,tak że nikt nie usłyszał.
-Musisz coś zjeść.Co chcesz?-Zapytał Louis,chociaż i tak pewnie myślał że mu nie odpowiem. Zastanawiałam się na co mam ochotę,i w końcu stwierdziłam że dawno nie jadłam naleśników. Gdy już miałam powiedzieć co chcę chłopak odezwał się znowu.
-Dobra sam ci coś wybiorę.
-Naleśniki.-Powiedziałam szybko,a wzrok wszystkich skierował się w moją stronę.Aż chciało mi się śmiać z tych ich min.Ale ich załatwiłam.Tylko Harry patrzył się w swój telefon i delikatnie podśmiewywał się pod nosem.
-No co?-Zapytałam się,i sama zdziwiłam się że to powiedziałam.
-Kim jesteś i kto cię podmienił?-Spytał przerażony Liam.Wzruszyłam ramionami i usiadłam na brzegu kanapy obok Josha.
-Jestem z ciebie taki dumny!-Cieszył się Loui.Przewróciłam oczami i czekałam na śniadanie,podczas gdy ci wrócili do normalnej rozmowy.Ktoś zapukał do drzwi,oni zachowywali się tak jak by nic nie słyszeli więc poszłam otworzyć.Był to facet z obsługi z naszym posiłkiem.I już chwilę potem zajadałam się pysznymi naleśnikami z serem.
-O czuje jedzenie.-Do pokoju wleciał Niall,a za nim Zayn.
-Długo się nie nacieszysz bo za chwilę musimy jechać.-Powiedział Liam i zaczął się zbierać.
-Gdzie?-Zapytałam,a wzrok Nialla i Zayna skierował się na mnie.Matko za za ludzie-Pomyślałam
-Louis jesteś pewny że to twoja kuzynka.-Zapytał się Zayn.
-Ona jest prawdziwa-Niall niespodziewanie do mnie podszedł i uszczypnął,co trochę bolało.
-Ałaaa,ale jesteś głupi.-Wydarłam się,a wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz blondynka,który siedział oburzony.Po chwili wyszłam z pomieszczenia,ale usłyszałam jeszcze odpowiedź Louisa -Na próbę-Krzyknął,i już mnie nie było.Poszłam do siebie i spakowałam do torby telefon i inne sprzęty żeby mi się tam przez cały dzień nie nudziło.
Dzień zaliczam do udanych,zbliżyłam się do nich.Nie było to zupełnie łatwe,ale jakoś mi się udało.W sumie są nawet spoko. Czasami zachowują się jak dzieci,ale właśnie to jest fajne.Jeszcze wczoraj nie pomyślała bym że uda mi się w takim krótkim czasie nawiązać z nimi taki dobry kontakt.
Zmęczona całym dniem położyłam się na miękkim łóżku i od razu zasnęłam.
Wstałam o 9:00 na dworze było ponuro i zapowiadało się na deszcz.Ubrałam się,z włosów zrobiłam koka,a jak wyszłam z łazienki to w moim pokoju siedział Harry,na kolanach trzymał tacę z kanapką i sokiem.
-Cześć mała-Od razu na mnie spojrzał.Podał mi śniadanie,usiadałam przy biurku i zaczęłam jeść.
-Dzisiaj zaczynasz naukę.-Te słowa totalnie mnie zaskoczyły.Przecież ja chodzę do szkoły w Londynie.Spojrzałam na niego zdziwiona a ten się tylko zaśmiał,a po chwili zaczął mi wszystko tłumaczyć.
-Masz prywatnego nauczyciela.Wiesz że dużo podróżujemy i często nie było by cię w szkole,dlatego zgodnie stwierdziliśmy że tak będzie lepiej.Będziesz mogła uczyć się na próbach,albo jak będziemy mieli jakiś wywiad czy coś.A jak będziemy dłuższy czas w Londynie to będziesz chodziła do szkoły-Skończył swój monolog i wyciągnął coś zza łóżka.Był to kolorowy plecak.
-Kupiliśmy to dla ciebie.W środku są książki które będą ci dzisiaj potrzebne.Podoba ci się?-Spojrzał na mnie i czekał na moją reakcję.Plecak był jasny,ale podobał mi się.Podeszłą do Harrego i dałam mu całusa w policzek.
-Dziękuję,jest śliczny.-Powiedziałam.
-Dobra,chodź musimy już jechać.-Chwyciłam plecak i wyszliśmy z pokoju,zjechaliśmy windą i pojechaliśmy na próbę.Ja siedziałąm w samochodzie z Harrym i Zaynem,a reszta drugi wozem.
-I co dzisiaj już nie będziesz się nudziła.
-Taaa...już wolałam siedzieć i nic nie robić.-Jęknęłam i resztę drogi myślałam o moim nowym nauczycielu i jak będzie wyglądała ta moja indywidualna nauka.W końcu dojechaliśmy pod arenę gdzie odbywała się próba generalna,ponieważ już jutro jest koncert.Ubrałam na plecy ten nie szczęsny plecak i wlekłam się za nimi jak na skazanie.To co ujrzałam za sceną przerosło moje najśmielsze oczekiwania o nowym nauczycielu.Przy jednym ze stołów stała Brook.
Nie mogłam w to uwierzyć,wszystkiego bym się spodziewała,ale na pewno nie tego że ona będzie mnie uczyć.
-Brook-Wydarłam się na całe gardło.I zaczęłam biec w jej stronę,ta zrobiła to samo i po chwili wpadłyśmy sobie w ramiona.
-No,mała bo mnie udusisz.-Zaśmiała się,w końcu się od niej odkleiłam.
-Brook co ty tu robisz?-Kompletnie nie wiedziałam z kąt ona się tu wzięła.
-Jak to co.Kochana będę cię uczyć.-Znów zarechotała.
-Uuuu.Już się boję.-Teraz śmiałyśmy się razem.Dziewczyna oplotła mnie swoim ramieniem i ruszyłyśmy w stronę zdezorientowanych chłopaków z zespołu.Byli w takim szoku że nie mogli się ruszyć.Nie wytrzymałam i wybuchnęłam moim głupkowatym śmiechem.Brook pokręciła tylko z rozbawieniem głową.
-Cześć jestem Brook,będę uczyła Lile.-Przedstawiła się,a ci patrzyli raz na mnie jak opanowuje śmiech i raz na nią.
-Miło cię poznać-Pierwszy ogarnął się Harry.
-To wy się znacie?-Zadał głupie pytanie Louis.
-Ona mnie wychowywała.-Odpowiedziałam,a ich oczy zrobiły się jeszcze większe.
-Znam Lilę od urodzenia.Kiedyś faktycznie się nią opiekowałam.-Wyjaśniła dziewczyna,a ich jakby olśniło.
-No to teraz wszystko kumam.-Zaśmiał się Zayn.
-Dobra,musimy zacząć próbę.Lila a na ciebie czekają lekcje.-Powiedział Harry i już ich nie było.
-No,wiem że nie lubisz się uczyć,ale proszę posłuchaj mnie przez chwilę.-Poprosiła Brook i zaczęłyśmy nudne lekcje.Siedziałyśmy tak z 4 godziny,nudziłam się niesamowicie.Wszystko dość szybko łapałam i Brook mnie nawet pochwaliła.W końcu moja męczarnia dobiegła końca,z ledwością wstałam z krzesła bo już prawie się do niego przykleiłam.Wtedy też usłyszeliśmy donośny głos ze sceny.KONIEC PRÓBY,DZIĘKUJE BARDZO.Te słowa dodatkowo mnie ożywiły bo oznaczało to że nie będę musiał dłużej tu siedzieć.
-No Lilka,chodź jedziemy do hotelu.Musisz coś zjeść.-Usłyszałam głos Liama.
-Pójdę pod jednym warunkiem.-Powiedziałam,a ten zaskoczony się na mnie spojrzał.
-Ona jedzie z nami.-Wskazałam na Brook,a oby dwoje spojrzeli na mnie zaskoczeni.A ja chciałam tylko trochę czasu spędzić z osobą która tak jakby należy do mojej rodziny.
-Po pierwsze ona ma imię,a po drugie nie wiadomo czy ona w ogóle będzie chciała z tobą jechać,ty mała buntowniczko.-Po tych słowach oboje spojrzeliśmy na dziewczynę wyczekująco.Wiedziałam że się zgodzi,w końcu trochę ją już znam.
-No pewnie,stęskniłam się za tobą buntowniczko.-Zaśmiała się i wszyscy ruszyliśmy w stronę parkingu.Po pół godzinie byliśmy już w hotelu,ich jak zawsze zatrzymały fanki.Dlatego my z Brook pojechałyśmy już windą na górę i poszłyśmy do mojego pokoju.
-No widzę że niektóre rzeczy się nie zmieniły.-Mówiła rozglądając się po pokoju.
-Nie wiem o czym ty mówisz?-Powiedziałam z oburzeniem,chociaż domyśliłam się że chodzi o bałagan panujący w pomieszczeniu.
-Może byś tu trochę ogarnęła co?-Pokiwałam tylko przecząco głowa.
-Jak dla mnie to tu jest porządek.-Powiedziałam od niechcenia i rzuciłam się na łózko.
-Zupełnie jak Matt.-Gdy wypowiedziała to imię od razu podniosłam głowę do góry i spojrzałam się na nią. Przypomniały mi się te wszystkie chwile z nim spędzone,te dobrze i te złe.
-Właśnie mała czemu zerwałaś z nim kontakt?-Zapytała,a ja od razu opowiedziałam jej o tym co od dawna mnie dręczy.
-Wiesz że Matt jest dla mnie jak brat,ale gdy trafiłam do domu dziecka nasz kontakt znacznie się pogorszył. Mieszkałam na drugim końcu Londynu,więc nie spotykaliśmy się często.Chodziliśmy do innych szkół.On miał swoje obowiązki,a ja swoje.I przestałam do niego pisać i dzwonić dlatego że..-głos mi się załamał, dziewczyna przytuliła mnie do siebie i dokończyłam moją wypowiedź.-To było ode mnie silniejsze.Gdy z nim rozmawiałam,albo pisałam miałam tą świadomość że więcej mogę go nie zobaczyć.To bardzo bolało,nie chciałam sobie robić nadziei dlatego urwałam kontakt.Myślałam wtedy że będzie lepiej jak o mnie zapomnicie.Ale teraz bardzo,ale to bardzo żałuje.-Skończyłam swój monolog,a po twarzy spłynęły mi łzy.
-Och,mała przecież my nigdy o tobie nie zapomnimy.Nie mogli byśmy,przecież ja nigdy nie zapomnę dwójki dzieciaków siedzących na huśtawce,i całujących się.-Zagwizdała,a mi od razu przypomniała mi się opowieść mamy,bo sam tego za dobrze nie pamiętam,byłam za mała.Miałam wtedy z 4 lata,a Matt z 5-6.Pojechaliśmy tamtego wieczoru do rodziny Josan-ów na kolację.Było lato więc siedzieliśmy na dworze.Ja bujałam się z Mttem na huśtawce i wtedy jego rodzice zaczęli się całować.My postanowiliśmy też spróbować i wyszło na to że najpierw zderzyliśmy się nosami,a potem nasze usta się spotkały.Zrobiono nam wtedy zdjęcie,które do dzisiaj widnieje w moim albumie.
-Może zadzwonisz do niego,na pewno się ucieszy.-Powiedziała i uśmiechnęła się zachęcająco.
-Nie wiem,zastanowię się.
-Dobra koniec czułości,bież się za sprzątanie bo trochę ci to zajmie.-Mówiła mierząc wzrokiem mój pokój.
-No,ale tu jest czysto.-Jęczałam.
-Wypuszczę cię z pokoju jak będzie porządek.-Zarządziła i wyszła.Nie miałam innego wyjścia,więc zaczęłam sprzątać.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc jest rozdział 4. Proszę jeżeli przeczytałeś to skomentuj.

                         TO TYLKO PARĘ SŁÓW,ALE DLA MNIE TO BARDZO WAŻNE
                                                                 

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 3

Ktoś zaczął trząść mną na wszystkie strony,ale miałam na to wylane,mnie nie tak łatwo obudzić.Wtedy doszły jeszcze krzyki.
-Lila...wylądowaliśmy Wstawaj-Wydarł mi się do ucha Louis.Niechętnie otworzyłam oczy i wstałam z miejsca,podążając za chłopakiem i innymi facetami z samolotu.Na szczęście nie przechodziliśmy przez lotnisko pełne piszczących dziewczyn,tylko od razu skierowaliśmy się do podziemnego parkingu i tam wsiedliśmy do samochodu.Gdy z tamtąd wyjeżdżaliśmy było słychać krzyki dziewczyn,ale auto miało przyciemniane szyby i nic na szczęście nie widziałam.Gdy siedziałam na miękkim siedzeniu,znowu zmorzył mnie sen.Lekko przymknęłam powieki i oparłam się o szybę.Po chwili zasnęłam na dobre.
W pewnym momencie usłyszałam znowu te przeklęte krzyki i poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce.Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz kuzyna.
-Śpij mała,śpij.Jesteśmy już w hotelu.-Po tych słowach znowu zamknęłam powieki i przysunęłam się bliżej chłopaka.Potem poczułam jeszcze jak ktoś kładzie mnie na miękkim materacu,ja wtuliłam się w poduszkę i nic więcej nie pamiętam.

                                                         <Oczyma Louisa>

Przestraszyłem się bardzo gdy mała zemdlała.Na szczęście nie trwało to długo,ale muszę coś z tym zrobić.Jutro zabieram ją do szpitala,to nie są żarty,a skoro teraz mam się nią zajmować to muszę o nią dbać.
Wziąłem ją z tego samochodu na ręce bo nie chciałem jej budzić,widziałem że była zmęczoną tą podróżą.Przeszedłem z nią przez hotel i położyłem ją w jej tymczasowym pokoju.Na początku zastanawialiśmy się z chłopakami gdzie ją położyć,czy będzie spała ze mną w pokoju czy dać jej osobny.W końcu stwierdziliśmy że lepiej jej będzie w jej własnym pomieszczeniu.
Zostawiłem ją tam i poszedłem do pokoju w którym siedziała reszta oczekująca na nasz powrót.Wszedłem tam,a na ich twarzach pojawiło się zdziwienie.
-Gdzie jest twoja kuzynka?-Pierwszy odezwał się Harry
-Śpi,zasnęła już w samolocie.
-A jaka ona jest?-Zapytała Lou.Szczerze to bałem się odpowiadać bo przecież ja jej w ogóle nie znam.
-Hmmm...nie wiem,nie odzywała się do mnie.Do nikogo.-Powiedziałem cicho i usiadłem obok Nialla.-Wszyscy jeszcze bardziej się zdziwili.
-Jak dziecko w wieku 12 lat może się nie odzywać przez cały dzień.-Zagadnął Zayn
-Widocznie może,już nie wiem co robić.Muszę z nią jechać do lekarza.-Ich oczy automatycznie się powiększyły.
-Na lotnisku straciła przytomność,nie wiem jak się czuje bo na żadne moje pytanie nie odpowiada.
-Daj jej trochę czasu,dopiero co straciła rodziców.To dla niej szok.A ja myślę że to co chcecie zrobić jest nie w porządku.-Wypowiedziała się Lou,wstała z małą z fotela i pokierowała się do wyjścia.
-Ale tak będzie lepiej.-Odpowiedziałem.
-Jak dla kogo-Odburknęła i wyszła.
Już do końca wieczoru miałem zepsuty humor.Po co ona znowu zaczynała,przecież wie że to nasza wspólna decyzja i już nie ma odwrotu.


                                                                    <Oczyma Lily>


Jest godzina 6:00 a ja już nie śpię,zwykle nie można mnie dobudzić.Ale dzisiaj nie spałam całą noc obudziłam się o 1:00 i potem już nie zasnęłam.Z nudów zaczęłam czytać książkę.W pewnej chwili ktoś wszedł do pokoju.Wyciągnęłam nos z nad książki i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Louisa.
-O już nie śpisz?-Wyraźnie był zdziwiony.
-No dobra.Ubierz się bo za chwilę przyjdzie lekarz.-Nie dochodziło do mnie to co powiedział,po co mi lekarz?Ale jego już nie było.Więc wstałam i wybrałam z walizki,jakieś ciuchy.Chciałam pokazać im się z jak najlepszej stronie więc wybrałam coś bardziej eleganckiego:
Wyszłam z łazienki, a potem z pokoju.Ponieważ wczoraj do hotelu dotarłam nieprzytomna nie miałam pojęcia,w którą stronę mam iść żeby spotkać Louisa.Stałam bezradna na korytarzu nie wiedząc co zrobić.Wtedy z jednego pomieszczenia wyszedł chłopak.Około 20 lat,dobrze zbudowany brunet.Widząc mnie zaczął się jeszcze szerzej uśmiechać.
-Ty pewnie jesteś Lila?Chodź ze mną wszyscy chcemy cię poznać.-Prawdę mówiąc wtedy zaczęłam się trochę bać.Za chwilę mam poznać obcych ludzi,którzy teraz będą częścią mojego życia.Stresujące przeżycie.Podążałam za nim niepewnym krokiem.Dotarliśmy do jednych drzwi które po chwili się otworzyły.Jeszcze bardziej niepewnie weszłam za facetem do środka.
-Patrzcie kto się obudził.
-O nasza mała śpiąca królewna.-Zaśmiał się jeden chłopak o blond włosach który siedział na jednej z kanap.Obok niego siedział chłopak o ciemnej karnacji.A na drugiej z kanap leżał rozwalony na całą szerokość sofy brunet,gapiący się w ekran komórki.Na jednym z foteli siedziała blondynka która na kolanach trzymała małą śliczną dziewczynkę.Gdy się tak rozglądałam po dość dużym pomieszczeniu,drzwi do pokoju znów się otworzyły.Stanął w nich Louis.
-Widzieliście gdzi....-Nie dokończył swojej wypowiedzi bo dostrzegł mnie stojącą na środku pokoju.
-Zgarnąłem ją z korytarza.-Powiedział ten chłopak który mnie tu przyprowadził i usiadł na oparciu od kanapy.
-Lila poznaj moich przyjaciół.To jest Niall-wskazał na blondyna-Zayn-Pokazał na mulata.-Harry-To chłopak z nosem w telefonie.-A twój wybawca to Liam-Wskazał na bruneta.-A te o to panie to Lou,nasza stylistka i Lux jej córka.-Skończył swój monolog,i wszyscy jak na zawołanie szczerzyli się do mnie jak głupi do sera.
-Dobra chodzi zbieramy się.-Ten ruszył do wyjścia,a ja nadal stałam w miejscu.Nie chciałam być znowu osaczona fankami koczującymi pod hotelem.Ten to zauważył i się odwrócił.
-Lila no chodź,nie ma czasu.-Ale ja nie miałam zamiaru się ruszać.
-Mała idź,te badania są naprawdę ważne.To dla twojego dobra.-Jakoś mnie to nie przekonało.Wtedy Louis do mnie podszedł i pociągnął za rękę,nie miałam już wyboru.Szłam za nim,weszliśmy jeszcze do mojego pokoju po kurtkę,torbę i ruszyliśmy do samochodu.Okazało się że hotel też ma garaż i nie wiedziałam ani,jednej dziewczyny.Jechał z nami również Paul,w samochodzie gadał o czymś z Louisem,ale ja ich nie słuchałam.W końcu samochód się zatrzymał,a my spokojnie wysiedliśmy ponieważ nie było tam,ani jednej piszczącej fanki.Ucieszył mnie ten widok,weszliśmy do środka i przywitał nas nie myły zapach,jaki panuje we wszystkich szpitala.Nigdy nie lubiłam przebywać w takich miejscach.Ale gdy byłam mniejsza często chorowałam i dlatego dużo razy odwiedzałam szpital w Londynie.
Skierowaliśmy się do jednego z gabinetów na pierwszym piętrze,gdzie od razu nas przyjęto.Lekarz dokładnie mnie zbadał.Gdy miałam pobieraną krew,Louis od razu zbladł myślałam że zaraz wybuchnę śmiechem,bo mnie ten widok w ogóle nie wzrusza.Czyżby nasz gwiazdor mdlał na widok krwi.Potem miałam jeszcze inne dodatkowe badania,a na wyniki czekaliśmy chyba z godzinę.W końcu wszystko było już wiadome.
-No więc,nasza mała pacjentka ma anemię.Wczoraj musiał dojść do tego duży stres,organizm nie wytrzymał i się poddał-Wyjaśnił doktor.
-A jak można temu zapobiec?-Spytał przerażony Louis.
-Lila musi jeść,bo ostatnio to chyba z tym kiepsko co?-Zwrócił się do mnie,na co lekko pokiwałam głową. Faktycznie od śmierci rodziców w domu dziecka nie jadłam za dużo,czasami w ogóle nie chodziłam na wspólne posiłki,chociaż opiekunki mnie prosiły.
-Więc,musi jeść dużo żelaza i magnezu,a pan musi jej pilnować.Bo nigdy nic nie wiadomo.Wypisze jeszcze tabletki z dodatkową ilością żelaza i cynku.-Potem już go nie słuchałam.On i tak pewnie nie będzie się ze mną użerał,w końcu to gwiazda.
-Dziękuje,do widzenia.-Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w ciszy do samochodu.A jeden z ochroniarzy wykupił jeszcze receptę.Tym razem droga był dłuższa,więc zastanawiałam się gdzie jedziemy.Gdy samochód się zatrzymał,wysiedliśmy na dużym parkingu obok stadionu.Oczywiście fanki też tam były,ale oddzielał nas płot i czułam się bezpiecznie.Weszliśmy na duże boisko gdzie były porozstawiane krzesła i wielka scena.
-O dobrze,że już jesteście,co tak długo?-Wydarła się Lou jak tylko nas zobaczyła.Co nie było łatwe w tej kupie ludzi.Każdy się gdzieś śpieszył,a dla kogo to wszystko?Dla jakiś pięciu chłopaków,którzy teraz obijają się na scenie.Dwójka ganiała się gdzie tylko się da,jeden jadł sobie na środku sceny kanapkę,a jeszcze inny gadał zawzięcie przez telefon.
-Czekaliśmy na wyniki.-Odpowiedział Louis.I zawołał pozostałych członków zespołu,nie wiem po co przecież pewnie nie interesowało ich to co mi jest.Harry skończył gadać,i wszyscy razem z Paulem do nas podeszli.
-Hej,no i co jej jest?-Zapytał menadżer,w wszyscy patrzyli z wyczekiwaniem na mojego kuzyna,który już po chwili im wszystko wytłumaczył.
-Oj,ze mną na pewno ci przejdzie.-Zawiesił się mi na ramieniu Niall.A wszyscy zaczęli rechotać.
-No to możemy być spokojni.-Zarechotał Harry.
-WSZYSCY NA SCENĘ.-Usłyszeliśmy męski głos i skierowaliśmy się w tamtą stronę.
-Lila musisz się teraz czymś zająć bo mamy próbę.Możesz iść z Lou do garderoby.-Powiedział Louis i już go nie było.Grzecznie poszłam za kobietą i małą Lux,weszłyśmy za scenę gdzie też było dużo ludzi.
-No Lila tutaj sobie trochę posiedzimy,dzisiaj cały dzień prób.-Jakoś nie pocieszała mnie ta myśl,ale cóż jakoś przeżyję.
-O to pewnie nasza mała kuzyneczka.-Podeszła do nas murzynka w ciąży.Wydawała się być sympatyczna,miła taki serdeczny wyraz twarzy.
-Tak to Lila.-Odezwała się Lou.I obie patrzyły na mnie jak ciele w malowane wrota.
-A to jest Ana-Przedstawiła mi kobietę ta podała mi dłoń,uścisnęłam ją.Wtedy ktoś ją zawołał i odeszła od nas.
-No mała,usiądź sobie i jak będziesz czegoś potrzebowała to mnie wołaj.Ja się będę tu gdzieś kręcić.-Zrobiłam tak jak mówiła,usiadłam na dwu-osobowej kanapie w kącie i wszystkich obserwowałam.W końcu mi się to znudziło,bo tylko latali w te i z powrotem.Więc wyciągnęłam rozładowany telefon i podłączyłam ładowarkę,bo po wczorajszej podróży w ogóle o nim zapomniałam.Usiadłam na podłodze po turecku i patrzyłam się w ścianę.Gdy się  w końcu włączył miałam 5 nieodebranych połączeń o pani Elizabeth.No tak całkowicie zapomniałam że miałam się do niej wczoraj wieczorem odezwać i opowiedzieć jej o wszystkim.Poczekałam aż się trochę naładuje i wybrałam numer opiekunki.Odebrała po dwóch sygnałach.
-Oj Liluś,dzwoniłam do ciebie,jak ci tam jest?-Usłyszałam jej przyjemny głos.
-Dzień dobry.-Wypowiedziałam pierwsze słowa od opuszczenia domu dziecka.I poczułam tak jakby ulgę,chociaż w ogóle nie wiem dlaczego.
-Kochana martwiłam się nie odbierałaś moich telefonów.
-Przepraszam,ale telefon mi się rozładował jak lecieliśmy samolotem.
-No tak,a jak ci tam jet w tej Ameryce.-Byłam zdziwiona bo przecież ja nic nie mówiłam  o Ameryce.
-To pani wiedziała że nie będę mieszkać w Londynie?
-Tak skarbie,ale Louis powiedział mi dopiero jak po ciebie przyjechał.Proszę nie bądź zła.-Mówiła błagalnym głosem.Nie chciałam się z nią kłócić,ona zawsze chciała dla mnie jak najlepiej.
-Nie gniewam się.
-To dobrze,no to opowiadaj.-Zachęcała mnie.
-No więc mieszkamy w ładnym hotelu,mam swój pokój.Teraz jesteśmy na próbie bo za parę dni jet koncert.
-A jacy są ci koledzy Louisa?-I tego pytania bałam się najbardziej,przecież ja w ogóle nie próbowałam ich poznać.
-No....yyyy.
-Cy ty w ogóle z nimi rozmawiałaś?-Przerwała mi.
-Nie-Wypowiedziałam szybko bo chciałam mieć to już z głowy.
-Och.Mała musisz ich lepiej poznać,inaczej im nie zaufasz.Posłuchaj wiem ze to dla ciebie nowa całkiem obca sytuacja,ale musisz się tam jakoś odnaleźć.Pamiętaj że zawsze możesz do mnie zadzwonić.
-Wiem i dziękuję,postaram się z nimi porozmawiać.
-A jak tam wrażenia z samolotu,bałaś się.-Zmieniła temat.
-No na początku trochę nigdy wcześniej nie latałam,ale potem już było dobrze.
-A jak się czujesz?-Nie wiedziałam o co jej chodzi.Nic jej przecież nie mówiłam o sytuacji z lotniska.Nie odzywałam się dłuższy czas więc ona znowu zaczęła mówić.
-Czytałam w internecie,że zasłabłaś na lotnisku to prawda?-Zamurowało mnie.No,ale z drugiej strony mogłam się tego spodziewać,przecież było tam mnóstwo ludzi i każdy mógł to nagrać i wrzucić do sieci.
-Jak to pani czytała w internecie?-Nie dowierzałam.
-Na stronach plotkarskich aż huczy od tej wiadomości,ale nie przejmuj się w końcu wszyscy o tym zapomną.Ale jak to się stało?
-Szczerze?
-Tylko-Zaśmiała się kobieta.
-Wie pani,ja boję się tych wszystkich dziewczyn.Zachowywały się tak jak by chciały mnie zadeptać żeby tylko zbliżyć się do swojego idola.No i po prostu nie wytrzymałam
-Lila,nie możesz brać wszystkiego tak mocno do siebie.Musisz przezwyciężyć swój strach bo teraz takie tłumy będą twoją codziennością.Wierze w ciebie,dasz radę.Nie będzie łatwo,ale w końcu się uda.Pomyśl sobie o czymś przyjemnym,gdy będziesz obok nich przechodzić.
-No,tak muszę przestać się bać.-Rozmawiałam z nią jeszcze chwilę,ale pani Elizabeth musiała już kończyć wiec się rozłączyłam.Gdy się odwróciłam od ściany,za kulisami stało całe One direction.

                                                             <Oczyma Lou>

Szłam właśnie przewinąć Lux gdy zobaczyłam że Lila rozmawia z kimś przez telefon.Podeszłam trochę bliżej i pierwszy raz usłyszałam jej melodyjny głos.
-Szczerze?.......Wie pani bo ja boję się tych wszystkich dziewczyn.-Więcej nie słyszałam bo mała zaczęła się kręcić,a nie chciałam żeby Lila dowiedziała się że podsłuchuje więc poszłam już ja przewinąć.-Zastanawiałam się,jakich dziewczyn i dlaczego się boi.Gdy tylko przebrałam małą poszłam na scenę. Chłopcy kończyli właśnie układ,więc od razu do nich podleciałam.
-Słuchajcie Lila rozmawia przez telefon.-Wydarła się żeby dokładnie usłyszeli,bo ja sama nadal w to nie wierzyłam.
-Serioooo?-Przekrzykiwali siebie nawzajem.
-No chodźcie,zobaczycie sami.-Zaprowadziłam ich do garderoby
-Dobrze,a jak Will...................Tęsknię.......Tak..........Papa.-Słuchaliśmy jej dziecięcego głosiku z przyjemnością.Pożegnała się,a gdy nas zobaczyła była bardzo zaskoczona.
-Lila,proszę porozmawiaj z nami.-Podszedł do niej Harry i chwycił za ramiona,bo Louis w dalszym ciągu stał,jak wryty i nie mógł w to uwierzyć.Dziewczynka nic mu nie odpowiedziała tylko wyrwała się z jego uścisku i z powrotem usiadła za kanapie.
-Z kim rozmawiałaś?-Zapytał Liam,ale też nie dostał odpowiedzi.
-Mała boisz się nas?-Zapytał się Zayn.Ta z puściła wzrok na swoje dłonie i siedziała w ogóle się nie ruszając.
-Chcesz z nami gadać?-Spytał Louis?Ta pokiwała przecząco głową,a my zrezygnowani odeszliśmy od niej. I wróciliśmy do swoich zajęć.

                                                                         <Oczyma Lily>

Gdy ich ujrzałam pomyślałam że jestem ugotowana i teraz już na pewno będę musiała z nimi pogadać,ale ja po prostu nie mogę.Gdy Liam zapytał mi się z kim rozmawiałam,bardzo chciałam mu odpowiedzieć.Ale mam jakąś blokadę,moje struny głosowe odmawiają posłuszeństwa.Dlatego gdy spytali się czy chcę z nimi gadać zaprzeczyłam żeby już więcej się na mnie nie zawiedli.Bo penie nie było im miło gdy nie odpowiadałam na ich pytania.W końcu sobie poszli,a ja włożyłam słuchawki do uszu i zatonęłam w rytmach muzyki Taylor Swift.Jest ona moją ulubioną wokalistką, po prostu kocham jej piosenki.Przesłuchałam wszystkie jej piosenki jakie mam na telefonie i postanowiłam trochę "pozwiedzać".Wygramoliłam się z kanapy,wzięłam torbę i błąkałam się tak między ludzimi.W końcu poszłam na scenę gdzie trwała próba zespołu,ćwiczyli właśnie jakąś choreografię,a ja sobie po cichu usiadłam na scenie po turecku i obserwowałam ja się wygłupiają.Harry związał sobie włosy w kiteczkę na środku głowy i tak paradował,wyglądał jak uciekinier z psychiatryka.No i niby jak brać kogoś takiego na poważnie.
-Dobra,przerwa.-Usłyszeliśmy po jakiejś godzinie.
-Młoda,chodź musisz coś zjeść.-W garderobie czekała na mnie sałatka z kurczakiem.Nie narzekałam bo lubię to danie.Inni jedli jakieś fast foody z KFC.
-No,grzeczna dziewczynka-Pochwalił mnie Harry gdy już wszystko zjadłam.Zespół znowu wrócił na próbę,a ja powędrowałam na trybuny daleko od hałasu i czytałam książkę.Po jakimś czasie usłyszałam swoje imię,spojrzałam na scenę gdzie na środku stał Niall i krzyczał na całe gardło.Schowałam książkę do torby i poszłam tam do niego żeby się już więcej nie darł.
-Chodź na dzisiaj już koniec próby.-Poszliśmy do reszty i razem udaliśmy się do samochodu.A te dziewczyny za płotem znowu zaczęły się drzeć.Wsiadłam do samochodu z Louisem i Harrym,reszta jechała drugim autem.O godzinie 17 byliśmy już pod hotelem.W hotelu stało z 10-15 dziewczyn,zespół się zatrzymał,a ja razem Z Lou i Lux pojechałyśmy już windą na nasze piętro,gdzie od razu skierowałam się do mojego pokoju.Chciałam sobie dokładnie przemyśleć słowa pani Elizabeth,położyłam się na łóżku i nie wiem kiedy,ale zasnęłam.Obudziło mnie skrzypnięcie otwieranych się drzwi od mojego pokoju.
-Młoda chodź,zjesz coś bo musisz zjeść tabletkę.-Nie chętnie wstałam i poczłapałam za nim.Weszliśmy do jednego z pokoi gdzie siedzieli wszyscy, i z czegoś się śmiali.Zjadłam kanapkę z serem,wzięłam leki i wróciłam do swojego pokoju.Nie miałam już siły na nic więc umyłam się,uprałam się w piżamkę i poszłam do ciepłego łóżeczka.Z nadzieją na lepsze i przede wszystkim weselsze jutro.Bardzo chciałam żeby się coś między mną,a nimi zmieniło.Z tą myślą zasnęłam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to macie rozdział 3.Mam nadzieję że się komuś spodoba.Zostawcie po sobie jakiś ślad.Proszę ;3333

                                       

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 2

Słońce po woli wschodziło,a ja od godziny już nie spałam.Z resztą tak jak przez cała noc,obawiałam się tej przeprowadzki.Starałam odpędzić od siebie wszystkie myśli.Spojrzałam na zegarek wskazywał na 9:30.Wstałam podeszłam do szafy i nie mogłam się zdecydować co ubrać.W końcu postawiłam na czarne grube rajstopy,czarne szorty,szarą koszulkę i czarny sweter,a na nogo wsunęłam czarne botki.W soboty
śniadanie zawsze jest o 10:00 więc gdy się już ubrałam poszłam do stołówki.Wszyscy się do mnie uśmiechali i byli mili.Zrobiłam sobie kanapkę,kakao i usiadłam obok Williama.Chłopak przesuną się żebym nie spadła i w miłej atmosferze pochłonęłam swój posiłek i poszłam się spakować do pokoju.Jedna walizka była już gotowa więc zabrałam się z drugą.Po półtorej godzinie skończyłam,ustawiłam je przy drzwiach i poszłam się uczesać.Wzięłam się za rozczesywanie włosów,ale miałam takie siano na głowie.Wtedy do pokoju ktoś zapikała,była to pani Elizabeth.Podeszła do mnie i z uśmiechem spojrzała na szczotkę do włosów.Nie byłam pewna o co jej chodzi,więc po woli dałam jej szczotkę,a ona usiadła obok mnie na łóżku.Kobieta delikatnie rozczesywała moje długie włosy,a potem związała je w warkocza.
 -Pamiętaj,że zawsze możesz do mnie zadzwonić i pogadać.-Podała mi karteczkę z numerem,a ja schowałam ją do kieszeni spodni.W tej samej chwili ktoś zapukał.Zza drzwi pokazała się głowa Louisa.Wszedł do środka przywitał się z opiekunką.Kobieta patrzyła na mnie z czułością.
-Trzymaj się mała,pamiętaj że wszystko się kiedyś ułoży.-Przytuliłam się do niej i nie chciałam puścić.Kobieta się zaśmiała.Odkleiłam się od niej,chwyciłam swoją czarną torbę w szare grochy i ostatni raz spojrzałam na swój stary pokój.Tyle razy chciałam go opuścić,a teraz gdy ma to nastąpić jest mi tak jakoś smutno.Nigdy siebie nie zrozumiem.Opiekunka oplotła mnie swoim ramieniem i w trójkę ruszyliśmy do holu.Ubrałam czarną kurtkę,szalik i czapkę.W tym czasie w holu pojawili się wszyscy z ośrodka.Pożegnałam się ze wszystkimi,dziewczyny wzięły jeszcze autografy od Louisa i ruszyliśmy do samochodu.Ostatni raz pomachałam wszystkim i odjechaliśmy.Siedziałam w ciszy z tyłu samochodu,a chłopak co chwilę na mnie spoglądał. Próbował do mnie zagadać,ale ja nie zwracałam na niego uwagi,za bardzo byłam pogrążona w myślach,więc odpuścił.Głównie zastanawiałam się jak będę tam traktowana i jak mnie przyjmą,przecież są sławni po co im jakiś bachor do wychowania.
-Lila nie będziemy mieszkać w Londynie.Wiesz że mamy dużo pracy i aktualnie mieszkamy w hotelu w Mohegan w Ameryce.Więc teraz jedziemy na lotnisko.-Powiedział prosto z mostu.Zdziwiłam się trochę,no ale co ja miałam do gadania.Zaczęliśmy się zbliżać do lotniska i coraz dokładniej było słychać krzyki i piski.Zatrzymaliśmy się,a drzwi się otworzyły wtedy przeżyłam szok.Wyszłam z samochodu,ledwo stałam na nogach i po prostu gapiłam się na te tłumy ludzi przed lotniskiem.Bardzo się boję takich skupisk ludzi.Pewnie dlatego że gdy miałam 5 lat zgubiłam się w centrum handlowym,gdzie było pełno ludzi,byłam mała i bałam się.Błąkałam się tak jakiś czas,aż jakaś kobieta się mną zainteresowała i zaprowadziła do rodziców.Od tamtego dnia przerażają mnie takie tłumy.Stałam i nie mogłam się poruszyć,Louis podszedł do mnie i chwycił za rękę.Byłam zmuszona się ruszyć,więc po woli ruszyłam za chłopakiem w asyście ochroniarzy.Dziewczyny krzyczały imię Louisa,a ten szczerzył się do nich i machał.Nie czułam się dobrze gdy widziałam nienawistne wzroki niektórych dziewczyn,więc dyskretnie wyślizgnęłam się z jego uścisku.Jednak był to błąd.Nogi uginały mi się coraz bardziej,w głowie zaczęło mi się kręcić,twarz stawała się coraz bledsza,a przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.Następnego kroku nie zrobiłam-zemdlałam. Chłopak nic nie zrobił,tak zajęty był tymi fankami,to jeden z ochroniarzy mnie złapał.Potem nie widziałam nic bo oczy same mi się zamknęły.Czułam tylko jak ten ochroniarz gdzieś ze mną biegnie.Potem nie pamiętam nic.
Gdy się ocknęłam,po woli otworzyłam oczy i ujrzałam zmartwioną twarz Louisa.Podparłam się na łokciach,a chłopak delikatnie się uśmiechnął.
-O matko,dziecko jak mnie przestraszyłaś.-Widać było zmartwienie na jego twarzy.Trochę mnie to do niego przekonało,jednak się o mnie martwi i nie jestem mu obojętna.Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. Znajdowaliśmy się w samolocie,wystrój był całkiem przyjemny.
-Lila jak się czujesz?-Lecz ja mu nie odpowiedziałam.
-Powiedz,wszystko dobrze?-Nie dawał za wygraną.Pokiwałam głową że jest dobrze,żeby się odczepił. Chodź to nie była do końca prawda bo bolała mnie głowa,miałam nadzieję że za chwilę przejdzie,więc nie myślałam o tym.Wtedy Louis gdzieś sobie poszedł,a ja usłyszałam tylko stłumiony głos.-Obudziła się. Wypowiedziane to było z taką ulgą. Siedziałam na jednym z foteli i po woli dochodziłam do siebie.Po chwili przyszedł Louis i jakiś facet.
-Cześć,jestem Paul menadżer One direction.Dobrze się czujesz?-Nie miałam ochoty na rozmowy,więc tylko wzruszyłam
ramionami i odwróciłam głowę w drugą stronę.Ci dali sobie spokój i odeszli.W samolocie było jeszcze paru innych gości,ale nie zwracałam na nich zbytnio uwagi.Siedziałam tak dłuższą chwilę bezczynnie,w końcu wyciągnęłam słuchawki i słuchałam muzyki .Robiłam to tak długo aż telefon mi się nie rozładował. Schowałam nieużyteczne urządzenie do torby i w tej chwili podszedł do mnie kuzyn.
-Masz zamiar siedzieć tu tak sama jeszcze 4 godziny?-Zagadnął,wzruszyłam ramionami i odwróciłam się bardziej do okna.Ten sobie poszedł,a ja wpatrzona byłam w pustą przestrzeń za małym okienkiem samolotowym.Jakiś czas potem poczułam zapach pizzy zbliżający się do mnie.Spojrzałam w tamtym kierunku,okazało się ze brunet siedzi już obok mnie z kawałkiem pizzy w ręce,który po chwili podał mi.
-Masz,musisz coś zjeść.-Rozkazał,a ja grzecznie zabrałam się do jedzenia,nie byłam za bardzo głodna,ale chciałam żeby sobie już poszedł.I tak się stało,zabrał odemnie pusty talerz i odszedł.Wyciągnęłam z torby książkę i zaczęłam czytać.W końcu litery zaczęły się zlewać,a oczy szczypać i musiałam ją odłożyć. Spojrzałam za zegarek który dostałam od rodziców na urodziny,i okazało się że zostały jeszcze dwie godziny lotu.Nie miałam co robić więc zamknęłam oczy i już po chwili byłam w objęciach Morfeusza.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
O jak mnie tu długo nie było.Przepraszam.Od dzisiaj rozdziały będą dodawane częściej,obiecuję.
PROSZĘ ZOSTAW PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD <JEŚLI TO CZYTASZ>