Słońce po woli wschodziło,a ja od godziny już nie spałam.Z resztą tak jak przez cała noc,obawiałam się tej przeprowadzki.Starałam odpędzić od siebie wszystkie myśli.Spojrzałam na zegarek wskazywał na 9:30.Wstałam podeszłam do szafy i nie mogłam się zdecydować co ubrać.W końcu postawiłam na czarne grube rajstopy,czarne szorty,szarą koszulkę i czarny sweter,a na nogo wsunęłam czarne botki.W soboty
śniadanie zawsze jest o 10:00 więc gdy się już ubrałam poszłam do stołówki.Wszyscy się do mnie uśmiechali i byli mili.Zrobiłam sobie kanapkę,kakao i usiadłam obok Williama.Chłopak przesuną się żebym nie spadła i w miłej atmosferze pochłonęłam swój posiłek i poszłam się spakować do pokoju.Jedna walizka była już gotowa więc zabrałam się z drugą.Po półtorej godzinie skończyłam,ustawiłam je przy drzwiach i poszłam się uczesać.Wzięłam się za rozczesywanie włosów,ale miałam takie siano na głowie.Wtedy do pokoju ktoś zapikała,była to pani Elizabeth.Podeszła do mnie i z uśmiechem spojrzała na szczotkę do włosów.Nie byłam pewna o co jej chodzi,więc po woli dałam jej szczotkę,a ona usiadła obok mnie na łóżku.Kobieta delikatnie rozczesywała moje długie włosy,a potem związała je w warkocza.
-Pamiętaj,że zawsze możesz do mnie zadzwonić i pogadać.-Podała mi karteczkę z numerem,a ja schowałam ją do kieszeni spodni.W tej samej chwili ktoś zapukał.Zza drzwi pokazała się głowa Louisa.Wszedł do środka przywitał się z opiekunką.Kobieta patrzyła na mnie z czułością.
-Trzymaj się mała,pamiętaj że wszystko się kiedyś ułoży.-Przytuliłam się do niej i nie chciałam puścić.Kobieta się zaśmiała.Odkleiłam się od niej,chwyciłam swoją czarną torbę w szare grochy i ostatni raz spojrzałam na swój stary pokój.Tyle razy chciałam go opuścić,a teraz gdy ma to nastąpić jest mi tak jakoś smutno.Nigdy siebie nie zrozumiem.Opiekunka oplotła mnie swoim ramieniem i w trójkę ruszyliśmy do holu.Ubrałam czarną kurtkę,szalik i czapkę.W tym czasie w holu pojawili się wszyscy z ośrodka.Pożegnałam się ze wszystkimi,dziewczyny wzięły jeszcze autografy od Louisa i ruszyliśmy do samochodu.Ostatni raz pomachałam wszystkim i odjechaliśmy.Siedziałam w ciszy z tyłu samochodu,a chłopak co chwilę na mnie spoglądał. Próbował do mnie zagadać,ale ja nie zwracałam na niego uwagi,za bardzo byłam pogrążona w myślach,więc odpuścił.Głównie zastanawiałam się jak będę tam traktowana i jak mnie przyjmą,przecież są sławni po co im jakiś bachor do wychowania.
-Lila nie będziemy mieszkać w Londynie.Wiesz że mamy dużo pracy i aktualnie mieszkamy w hotelu w Mohegan w Ameryce.Więc teraz jedziemy na lotnisko.-Powiedział prosto z mostu.Zdziwiłam się trochę,no ale co ja miałam do gadania.Zaczęliśmy się zbliżać do lotniska i coraz dokładniej było słychać krzyki i piski.Zatrzymaliśmy się,a drzwi się otworzyły wtedy przeżyłam szok.Wyszłam z samochodu,ledwo stałam na nogach i po prostu gapiłam się na te tłumy ludzi przed lotniskiem.Bardzo się boję takich skupisk ludzi.Pewnie dlatego że gdy miałam 5 lat zgubiłam się w centrum handlowym,gdzie było pełno ludzi,byłam mała i bałam się.Błąkałam się tak jakiś czas,aż jakaś kobieta się mną zainteresowała i zaprowadziła do rodziców.Od tamtego dnia przerażają mnie takie tłumy.Stałam i nie mogłam się poruszyć,Louis podszedł do mnie i chwycił za rękę.Byłam zmuszona się ruszyć,więc po woli ruszyłam za chłopakiem w asyście ochroniarzy.Dziewczyny krzyczały imię Louisa,a ten szczerzył się do nich i machał.Nie czułam się dobrze gdy widziałam nienawistne wzroki niektórych dziewczyn,więc dyskretnie wyślizgnęłam się z jego uścisku.Jednak był to błąd.Nogi uginały mi się coraz bardziej,w głowie zaczęło mi się kręcić,twarz stawała się coraz bledsza,a przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.Następnego kroku nie zrobiłam-zemdlałam. Chłopak nic nie zrobił,tak zajęty był tymi fankami,to jeden z ochroniarzy mnie złapał.Potem nie widziałam nic bo oczy same mi się zamknęły.Czułam tylko jak ten ochroniarz gdzieś ze mną biegnie.Potem nie pamiętam nic.
Gdy się ocknęłam,po woli otworzyłam oczy i ujrzałam zmartwioną twarz Louisa.Podparłam się na łokciach,a chłopak delikatnie się uśmiechnął.
-O matko,dziecko jak mnie przestraszyłaś.-Widać było zmartwienie na jego twarzy.Trochę mnie to do niego przekonało,jednak się o mnie martwi i nie jestem mu obojętna.Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. Znajdowaliśmy się w samolocie,wystrój był całkiem przyjemny.
-Lila jak się czujesz?-Lecz ja mu nie odpowiedziałam.
-Powiedz,wszystko dobrze?-Nie dawał za wygraną.Pokiwałam głową że jest dobrze,żeby się odczepił. Chodź to nie była do końca prawda bo bolała mnie głowa,miałam nadzieję że za chwilę przejdzie,więc nie myślałam o tym.Wtedy Louis gdzieś sobie poszedł,a ja usłyszałam tylko stłumiony głos.-Obudziła się. Wypowiedziane to było z taką ulgą. Siedziałam na jednym z foteli i po woli dochodziłam do siebie.Po chwili przyszedł Louis i jakiś facet.
-Cześć,jestem Paul menadżer One direction.Dobrze się czujesz?-Nie miałam ochoty na rozmowy,więc tylko wzruszyłam
ramionami i odwróciłam głowę w drugą stronę.Ci dali sobie spokój i odeszli.W samolocie było jeszcze paru innych gości,ale nie zwracałam na nich zbytnio uwagi.Siedziałam tak dłuższą chwilę bezczynnie,w końcu wyciągnęłam słuchawki i słuchałam muzyki .Robiłam to tak długo aż telefon mi się nie rozładował. Schowałam nieużyteczne urządzenie do torby i w tej chwili podszedł do mnie kuzyn.
-Masz zamiar siedzieć tu tak sama jeszcze 4 godziny?-Zagadnął,wzruszyłam ramionami i odwróciłam się bardziej do okna.Ten sobie poszedł,a ja wpatrzona byłam w pustą przestrzeń za małym okienkiem samolotowym.Jakiś czas potem poczułam zapach pizzy zbliżający się do mnie.Spojrzałam w tamtym kierunku,okazało się ze brunet siedzi już obok mnie z kawałkiem pizzy w ręce,który po chwili podał mi.
-Masz,musisz coś zjeść.-Rozkazał,a ja grzecznie zabrałam się do jedzenia,nie byłam za bardzo głodna,ale chciałam żeby sobie już poszedł.I tak się stało,zabrał odemnie pusty talerz i odszedł.Wyciągnęłam z torby książkę i zaczęłam czytać.W końcu litery zaczęły się zlewać,a oczy szczypać i musiałam ją odłożyć. Spojrzałam za zegarek który dostałam od rodziców na urodziny,i okazało się że zostały jeszcze dwie godziny lotu.Nie miałam co robić więc zamknęłam oczy i już po chwili byłam w objęciach Morfeusza.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
O jak mnie tu długo nie było.Przepraszam.Od dzisiaj rozdziały będą dodawane częściej,obiecuję.
PROSZĘ ZOSTAW PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD <JEŚLI TO CZYTASZ>
-Masz zamiar siedzieć tu tak sama jeszcze 4 godziny?-Zagadnął,wzruszyłam ramionami i odwróciłam się bardziej do okna.Ten sobie poszedł,a ja wpatrzona byłam w pustą przestrzeń za małym okienkiem samolotowym.Jakiś czas potem poczułam zapach pizzy zbliżający się do mnie.Spojrzałam w tamtym kierunku,okazało się ze brunet siedzi już obok mnie z kawałkiem pizzy w ręce,który po chwili podał mi.
-Masz,musisz coś zjeść.-Rozkazał,a ja grzecznie zabrałam się do jedzenia,nie byłam za bardzo głodna,ale chciałam żeby sobie już poszedł.I tak się stało,zabrał odemnie pusty talerz i odszedł.Wyciągnęłam z torby książkę i zaczęłam czytać.W końcu litery zaczęły się zlewać,a oczy szczypać i musiałam ją odłożyć. Spojrzałam za zegarek który dostałam od rodziców na urodziny,i okazało się że zostały jeszcze dwie godziny lotu.Nie miałam co robić więc zamknęłam oczy i już po chwili byłam w objęciach Morfeusza.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
O jak mnie tu długo nie było.Przepraszam.Od dzisiaj rozdziały będą dodawane częściej,obiecuję.
PROSZĘ ZOSTAW PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD <JEŚLI TO CZYTASZ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz