poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 6

1 grudnia,sobota


Spałam sobie w najlepsze gdy usłyszałam hałas prosto nad swoim uchem.Uchyliłam jedno oko,od razu poraziło mnie światło wpadające do pokoju.Chciałam spaćdalej,ale hałas stawały się coraz głośniejszy.
-Wstawaj,mały smrodzie.Zgnijesz w tym łóżku!-Usłyszałam krzyk,a po głosie poznałam że to Harry.
-Nigdzie nie idę,odwal się.-Wyjąkałam i chwyciłam mocniej kołdrę,bo chłopak próbował ją ze mnie ściągnąć.
-Jak ty się wyrażasz.Wstawaj natychmiast.-Miałam głęboko w nosie to co mówi,przykryłam głowę poduszka co zagłuszyło trochę hałas wydawany przez Harrego.Poczułam szarpnięcie i po chwili leżałam na ziemi.Upadek trochę bolał,ale od razu się pozbierałam i zaczęła się wydzierać na chłopaka.
-Ale ty jesteś głupi,powiem Louisowi co mi zrobiłeś.To bolało.W ogóle jakim prawem wchodzisz do mojego pokoju.-Darłam się,a ten gwałtownie się odwrócił i wybiegł z pomieszczenia.Pobiegłam za nim wydzierając się.
-Jakim prawem budzisz mnie w środku nocy.Co?
-Dziewczyno jest wpół do dziesiątej.-Odkrzyknął i ze śmiechem dalej przede mną uciekał.Zbiegł po schodach,ja za nim i wbiegł do jakiejś dużej sali.Siedziała tam prawie cała ekipa 1D biegłam za nim,a wszyscy ze śmiechem i politowaniem się na nas patrzyli.
Co wy byście zrobili widząc dziewczynę w piżamie biegająca i wyzywającą idola wszystkich nastolatek,który w ręce trzyma łyżki?(Bo to właśnie z nich wydobywał się hałas.)Ja na pewno bym się uśmiała,ale w tamtej chwili nie było mi do śmiechu.
-Kurde człowieku,ty jesteś jakiś szurnięty.
-Młoda uważaj na słowa-Usłyszałam głos Louisa,który siedział znudzony na kanapie.I nawet się nie odwrócił,żeby na mnie spojrzeć.
-No,Lila dobrze mówi.-Powiedział Josh,a Loui zmroził go wzrokiem na co się zaśmiałam.
-No,ale Lou on zrzucił mnie z łóżka-Spojrzałam na lokersa który stał na przeciwko mnie po drugiej stronie stołu na którym stało jedzenie.Wtedy ktoś zawołał Harrego,a ja w tym momencie do niego podbiegłam i rzuciłam się na niego.Jednak ten ma taki refleks że zamiast runąć na ziemię złapał mnie,a już po chwili wisiałam głową w dół.Ten dekiel trzymał mnie za kostki tak że wisiałam do góry nogami i jeszcze się z tego śmiał.
-Puszczaj mnie.
-Najpierw przeproś za to że mnie obraziłaś.
-Nigdy.Louis....Danny....Zayn.....Liam..-Prosiłam wszystkich po kolei,ale  nikt nie odpowiadał.Tak jakby nic nie słyszeli
-Przeproś-Zaśmiał się Harry,a ja się poddałam.
-Przepraszam-Szepnęłam.
-Czy ktoś coś mówił?
-Przepraszam,no!-Krzyknęłam.A ten delikatnie opuścił mnie na podłogę.Już po chwili stałam normalnie,a chropowaty dywan drażnił moje bose stopy.
-Chodź,zjesz śniadanie i pójdziesz się spakować.
-Lece.-Warknęłam zła.A ci się jeszcze ze mnie śmiali.Nie zdziwiła mnie ta podróż bo wszyscy gadają o tym od kąt tu przyjechałam.Wiem tyle że to podobno bardzo ważny koncert na największej sali świata.I że będą tam rodziny wszystkich członków one direction.
Zjadłam grzecznie płatki z mlekiem i poszłam do siebie.
Umyłam się i ubrałam w jakieś dresy żeby było mi wygodnie podczas drogi,a włosy rozpuściłam były bardzo pofalowane przez tą fryzurę którą zrobiła mi Lou przedwczoraj.W pokoju wzięłam się za układanie rzeczy w walizce,bo gdy sprzątałam powkładałam wszystko byle jak i nie mogłam jej  domknąć.Gdy składałam którąś już bluzkę z kolei,a została jeszcze co najmniej połowa ubrań, usłyszałam pukanie.Szybko podbiegłam do drzwi bo myślałam że zamknęłam je na klucz,ale oczywiście mój pech znowu dał się we znaki i nie dobiegłam do nich.Po drodze zahaczyłam ręką o wieszak stojący na korytarzu,ten się zachwiał i po chwili leżałam na podłodze przygnieciona nim.Potem okazało się że drzwi są jednak otwarte, a do środka wszedł Niall.
-Matko co się stało?
-Pomóż mi.-Jęknęłam bo drewno wrzynało mi się w policzek.-Ten pomógł mi wstać  i usadził mnie na łóżku,w obawie że znowu coś sobie zrobię.Czułam jak mój policzek robi się gorący i strasznie piecze,ale gdy trochę go rozmasowałam było lepiej.Wiedziałam że będę mieć strasznego siniaka,ale w tamtej chwili nie przejmowałam się tym za bardzo.
-Nic ci nie jest?-Spytał wystraszony chłopak.
-Jest dobrze.-Uspokoiłam go trochę tymi słowami,ale nie był do końca przekonany co do mojej odpowiedzi.
-Dobra.Chciałem ci powiedzieć że za godzinę jedziemy.-Mówił tak jakby nie wierzył że uda mi się to ogarnąć w przeciągu 60 minut.
-Dobra,spokojna twoja rozczochrana.Zdążę tylko,tylko że ty musisz już wyjść.
-I tak w to nie wieże.-Szepnął pod nosem wychodząc i chyba myślał że tego nie usłyszę,a jednak.
-Słyszałam.-Krzyknęłam za nim.
-Ale ja nic nie mówiłem.-Odpowiedział głośnym tonem i już go nie było.
On we mnie nie wierzył,a ja już po 45 minutach byłam zwarta i gotowa,jeden z ochroniarzy wziął już walizkę,a ja poszłam jeszcze do toalety.Wyszłam z pokoju a na korytarzu spotkałam Zayna.
-Gotowa?-Zapytał gdy mnie zauważył.
-Yhmm.-Podeszłam bliżej niego,a ten jakoś dziwnie na mnie spojrzał.
-Co ci się stało?-Wskazał na moją twarz.Od razu skapnęłam się że chodzi o tego siniaka.
-To?Wieszak na mnie spadł.-Dotknęłam tą śliwę pod okiem co było błędem,bo aż jęknęłam z bólu.
-Ale,niezdara z ciebie.-Tym razem się zaśmiał.-Trzeba to jakoś ukryć,bo jeszcze pomyślą że cię bijemy.-Skończył gadać i zaczął szukać czegoś w plecaku.Po chwili wyciągnął czarne okulary przeciwsłoneczne i podał mi je.Spojrzałam raz na nie potem na niego i znowu na nie. Prawdę mówiąc nie skojarzyłam po co on mi je dał.
-Załóż,zakryjesz tą śliwę.-Zrobiłam tak jak mówił.
-No,ślicznie.-Powiedział zadowolony z siebie Malik.Wtedy z pokoju obok wyszedł Liam z torbą.
-A tej co?-Spytał się Zayn'a,tak jakby mnie tam nie było,w sumie to dobrze bo byłam zajęta przeglądaniem się w lusterku.I muszę przyznać że nawet spodobały mi się te okulary.
-Ma śliwę pod okiem jak by co najmniej ktoś z pięści jej przyłożył.-Wyjaśnił Zayn,a Liam pokiwał tylko z rezygnacją i rozbawieniem głową.
-Jak by kto pytał,rozbrajałam nie wypał.-Ci spojrzeli na siebie i po chwili leżeli prawie na ziemi ze śmiechu.
-Dobra,ruszcie tyłki bo pojada bez nas.-Ponagliłam ich,a po 15 minutach znaleźliśmy się już w ich prywatnym autobusie.Po drodze wyjaśniłam jeszcze wszystkim ciekawskim co się stało.
Gdy tylko weszłam zatkało mnie,nie wiedziałam na co najpierw spojrzeć.


Byłam w szoku nigdy nie widziałam czegoś takiego.Nie dość ze mają własny autobus to jeszcze wystrój w środku jest taki elegancki,że bała się cokolwiek dotknąć żeby czegoś nie zepsuć.W autobusie podróżował cały zespół,menadżer,Josh, Dan i jeden ochroniarz.Wszyscy porozsadzaliśmy się na wielkiej kanapie,a pojazd ruszył.Na początku nie wiedziałam co robić,ale w końcu znalazłam sobie zajęcie. Wyciągnęłam z torby zeszyt i uczyłam się gegry bo we wtorek mam sprawdzian.Siedziałam,a raczej prawie leżałam na siedzeniu,a reszt grała w jakąś grę na X-Boxie.
To był jakaś masakra,z geografii jestem taka noga,nic nie kapuje,zero.Siedziałam już 15 minut nad zeszytem,ale nic nie wchodziło mi do głowy i jeszcze na dodatek zaczęła mnie boleć.
Te wszystkie równiki, równoleżniki,stopnie i minuty to czarna magia jak dla mnie.
-Czego się uczysz?-Spytał się Josh i odłożył dżojstik obok na kanapę,spoglądając na mnie.
-Najgorszego przedmiotu jaki może być.Dostanę pałę i już.-Jęknęłam z rozpaczą.
-Daj mi ten zeszyt.-Wziął ode mnie przedmiot,a ja siedziałam z przekonaniem że to i tak nic nie da i nikt mnie tego nie nauczy.Ale jednak się pomyliłam,bo gdy zaczął mi to tłumaczyć to umysł tak jakby się otworzył i chłonął wszystko tak szybko jak nigdy.I tak po pół godzinie nauki rozumiałam prawie każde zagadnienie.
-Rozumiesz?
-Tak,dziękuje.Boże umiem.-Wydarła m się i zaczęłam się głupio szczerzyć,gdy wszyscy spojrzeli się na mnie jak na idiotkę.
-I tak dostaniesz jedynkę.-Droczył się ze mną Harry.
-Dzięki,że tak we mnie wierzysz.
-Proszę bardzo.-Zrobił głupią minę i wrócił do gry,a ja włożyłam do uszu słuchawki i czytałam Harre'go Potter'a.Gdy skupiałam się na tych małych literkach zaczęła mnie jeszcze bardziej boleć głowa,Ból rósł z każdą minutą.Do tego doszły jeszcze duszności,raz było mi gorąco,a za chwilę trzęsłam się z zimna.Po jakimś czasie zrobiło mi się też niedobrze,od razu przypomniało mi się że mam przecież chorobę lokomocyjną.Każda moja dłuższa podróż kończyła się wymiotami.Mogła bym przysiąc że jestem cała blada,zawsze tak mam.Nikt nie zwracał na mnie za bardzo uwagi co mnie cieszyło.Starałam się nie pokazywać im tego i modliłam się w duchu żeby nie zwymiotować.Wszystko dla tego że nie chciałam opóźniać podróży.Wiem że ich bliscy są już na miejscu,a oni nie mogą się doczekać żeby ich zobaczyć.Więc nie chciałam się dodatkowa zatrzymać żeby być wcześniej na miejscu.
-Co się dzieje?-Zapytał Zayn uważnie mi się przyglądając.
-Nic,wszystko w porządku.-Skłamałam,ale nie miałam innego wyjścia.Po pół godzinie nie wytrzymałam,było mi tak strasznie niedobrze.Musiałam wyjść na świeże powietrze,to mi zawsze trochę pomaga.
-Możemy się zatrzymać?-Powiedziałam na tyle głośno żeby mnie usłyszeli.
-Niedobrze mi.-Wytłumaczyłam,i już po chwili autobus się zatrzymał.Szybko wyleciałam z niego i z racji tego że staliśmy w lesie oparłam się o drzewo,pochyliłam do przodu i zwymiotowałam.Po chwili poczułam jak ktoś odgarnia kosmyk włosów które spadły mi na twarz i podaje chusteczkę.Po woli się odwróciłam i zobaczyłam przed sobą Louisa,a za nim Nialla,z telefonem z ręce i Paula.
-Już dobrze?-Zapytał z troską w głosie kuzyn.
-Tak,dobrze-Szepnęłam,nie miałam już na nic siły.Ten ból był taki męczący.Stałam jeszcze chwilę na dworze i wdychałam powietrze tak jakby za chwile miało go zabraknąć.Bez słowa w czwórkę udaliśmy się z powrotem do pojazdu.I muszę przyznać,że poczułam się  o wiele lepiej.Nie odczuwałam już za bardzo bólu co po prostu straszne zmęczenie.
-I co?-Zapytał Liam,gdy byliśmy już w środku.
-Lila ma chorobę lokomocyjną.-Odezwał się Niall,a wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.Ja również bo przecież nic mu mówiłam o tej chorobie,ale nie miałam siły żeby się zapytać.
-Masz napij się-Blondyn podał mi butelkę z wodą,a ja upiłam trochę.Powieki mi po woli opadały,ale podniosły się gdy Paul się odezwał.
-Jesteś zmęczona,musisz się położyć,bo zaraz zaśniesz tu na stojąco.-odezwał się,wtedy wstał Liam i chwycił mnie za ramiona,razem poszliśmy na drugie piątro gdzie znajdowały się ich łóżka.Położyłam się na jednym i podkuliłam nogi.
-Śpij,obudzimy cię jak dojedziemy.-Uśmiechnął się i wrócił do reszty,a ja dosłownie po paru sekundach zasnęłam.

Godzinę później  14:45


-Lila,jesteśmy wstawaj.-Usłyszałam cichy głos Louis'a.
-Już wstaję.-Powiedziałam i zaczęłam otwierać oczy założyłam okulary i chwilę później oboje byliśmy już na dole.
-Jak się czujesz?-Zapytał Liam,który jako ostatni wysiadał z autobusu.
-Już dobrze.-Tym razem powiedziałam prawdę,było już na prawdę dobrze,sen przyniósł mi duże ukojenie od bólu.Dogoniliśmy resztę i przy pomocy ochroniarzy dostaliśmy się do dużego hotelu.Ja jeszcze za bardzo nie kontaktowałam,a oczy same mi się zamykały.
-Chcesz spać?-Zapytał Harry który szedł obok mnie.
-Tak.-Ziewnęłam.
-W takim razie zaprowadzę cię do twojego pokoju,prześpisz się jeszcze,a potem do nas dołączysz.-Powiedział Louis.Bardzo spodobała mi się ta opcja,bo nie chciałam pokazywać się wszystkim w takim stanie.Przechodziliśmy obok jakiś drzwi za którymi było bardzo głośno.
-Tu będziemy.-Oznajmił Harry,więc to oznaczało że za tymi drzwiami znajdują się ich rodziny,oni tam weszli,a jeden z ochroniarzy zaprowadził mnie do pokoju.Gdy tylko się tam znalazłam rzuciłam się na łóżko i znowu odpłynęłam.

Godzinę później 


Obudziły mnie krzyki dochodzące z pod hotelu.Po woli wstałam z łóżka i podeszłam do okna,które było
otwarte i zobaczyłam że pod budynkiem stoi z 50 dziewczyn jak nie lepiej i wydziera się w niebo głosy.Zamknęłam okno,a hałas od razu zniknął.Stwierdziłam że już i tak nie zasnę wiec poszłam do dużej,pięknej łazienki żeby się odświeżyć.Umyłam porządnie zęby,przemyłam twarz,włosy rozczesałam i założyłam na nos okulary Zayna.W pokoju wzięłam jeszcze telefon i gotowa poszłam do pomieszczenia które służyło całej ekipie one direction jako pokój do którego wszyscy mają dostęp i w którym trzyma się ubrania na koncert i takie różne duperele.
Drzwi były otwarte na oścież,a w środku siedzieli chyba wszyscy bliscy chłopaków.Po woli zajrzałam do środka.
Louis,Harry i Niall tulili się do swoich mam,Zayn trzymał na kolanach swoją najmłodszą siostrę,a Liam rozmawiał ze swoim tatą.
-Jestem z ciebie dumny.-Te słowa wypowiedział ojciec do Liam'a,a moje serce zaczęło krwawic od środka.Wszyscy byli tacy radośni i szczęśliwi,że wreszcie się spotkali.Gdy tak patrzyłam na tą sytuację,coraz bardziej uświadamiałam sobie że ja już nigdy nie będę mogła przytulić się do mamy tak jak oni teraz i już nigdy nie usłyszę głosu taty.Po chwili w moich oczach zebrało się tyle łez że prawie nic nie widziałam.Obraz zamazał się,a ruszyłam biegiem do swojego pokoju.Nie patrzyłam przed siebie po prostu biegłam ile sił w nogach.Trzasnęłam drzwiami,które po chwili zamknęłam na klucz.Nie chciałam żeby ktoś mnie teraz widział. Ściągnęłam okulary i rzuciłam się na łóżko,a łzy spływały ciurkiem po moich gorących policzkach. Powodem mojego płaczu była rozpacz,rozpacz z powodu rodziców która towarzyszy każdego dnia,ale nie zawsze objawia się w ten sam sposób.Jednego dnia mogła bym nie wychodzić z łóżka i płakać w poduszkę,a następnego chciała bym o wszystkim zapomnieć i zacząć nowe życie.
Szlochałam tak w poduszkę,gdy rozległo się pukanie do drzwi.Szybko zerwałam się na równe nogi i otarłam łzy.Nie chciałam żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie,nie chciałam psuć im też humoru.Wiedziałam że od razu były by pytania typu co się stało,ale teraz nikomu nie jest to potrzebne.Założyłam jeszcze okulary,które zasłaniały moje spuchnięte od płaczu oczy i poszłam otworzyć drzwi.Za nimi stał uśmiechnięty od ucha do ucha Louis,ja też starałam się uśmiechnąć tak żeby wyglądało to naturalnie.
-Przyjdziesz do nas? Siostry i kuzynki Zayn'a chcą cię poznać.-Uśmiechnął się przyjaźnie,nie miałam wyjścia,nie chciałam ich zawieść i postanowiłam,że będę się zachowywać normalnie,tak żeby nikt nie poznał co czuję w środku.A gdy już będę sama dam upust emocjom.Zwinnym ruchem zamknęłam za nami drzwi i udałam się za kuzynem.Doszliśmy i od razu skierowaliśmy się w stronę nie tylko rodziny Louisa,ale także mojej.Dziwnie to brzmi, przecież moją jedyną rodziną byli moi rodzice.A teraz przede mną stoją obcy ludzie, którzy po jakiejś części są moją rodziną.Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
-Poznajcie Lilę.-Powiedział przyjaźnie Lou.Nie wiedziałam za bardzo jak mam się zachować więc uśmiechnęłam się tylko do wszystkich po kolei.Obok mnie stała średniego wzrostu kobieta,którą Lou przedstawił jako swoją mamę.Zbliżyła się do mnie i zaczęła do siebie tulić,w sumie było to miłe uczucie.
Potem stał tata Lou-Mark,dziadek Louisa-Keith który swoją drogą jest bardzo sympatyczny,od razu do mnie zagadał,a na mojej twarzy o dziwo pojawił się szczery uśmiech.
Jako ostatnią poznałam dziewczynę Louisa-Eleonor.Brunetka przywitała mnie z wielkim uśmiechem i od razu kazała na siebie mówić El.
-Niestety dziewczynki nie mogły przyjechać,więc poznasz je jak przyjedziesz do Doncaster dobrze?-Powiedział kobieta.
-Tak...-Nie miałam bladego pojęcie jak mam się do niej zwrócić.Ta widząc moje zakłopotanie, odpowiedziała na pytanie,którego nie zdążyłam jeszcze zadać.
-Mów mi ciociu.-Przyjaźnie się uśmiechnęła.
-Dobrze,ciociu.-Powtórzyłam.
-Dlaczego nosisz te okulary?-Zapytała nieśmiało El,na co razem z Louisem się zaśmialiśmy.
-Dlatego.-Odsłoniłam oko,na którym był purpurowy siniak,który powiększał się coraz bardziej.
-Uuuuu,nie wygląda to dobrze.
-Dlatego je nosi,bo inaczej wszyscy by uciekali przed  takim straszydłem.-Zwrócił się bardziej do mnie niż do dziewczyny,a jego matka słysząc to pokiwała groźnie głową i westchnęła.
-Dziękuję za komplement.-Uśmiechnęłam się złośliwie,a ten się tylko z krzywił,pewnie myślał że się obrażę.Ale jednak nie dałam mu tej satysfakcji.Rozmawiałam z El gdy podleciał do nas Harry i porwał mnie do jego przyjaciół i rodziny.I tak poznałam jeszcze rodzinę Niall'a i Liam'a.Ostatnia była rodzina Zayn'a. Podeszłam do niego nieśmiało,pod pretekstem oddania okularów.Już wcześniej spoglądałam w tamtą stronę,a jego siostry i kuzynki też co chwilę na mnie spoglądały.Teraz stał z rodzicami.
-Ooo,Lila...Jak tam oko?-Zapytał zaskoczony moją obecnością.
-No właśnie chcę ci oddać okulary.-Zaczęłam je ściągać,a wtedy podeszłą do nas dziewczyny.
-Dobra,to jest kuzynka Louis'a,Lila-Przedstawił mnie.
Nie ma tu Safy
-A to są moi rodzice,siostry: Safaa,Waliyah i Doniyah.A to moje kuzynki Aaroosa i Sarooha.A tam ich rodzice.-Wskazał na ludzi siedzących na kanapie po drugiej stronie sali.Ja znowu spojrzałam na dziewczyny i miałam ochotę zapaść się pod ziemię.Wszystkie były takie śliczne,a ja szara myszka w dodatku z wielką śliwa na oku.
Delikatnie się do nich uśmiechnęłam,co odwzajemnił.Wtedy zapadła między nami niezręczna cisza,ale ja szybko z tego wybrnęłam.
-Zayn,chciałam ci oddać okulary.-Mówiąc to ściągnęłam je z nosa,chyba nie był to dobry pomysł,bo wszyscy od razu zaczęli się krzywić.
-Może lepiej załóż te okulary-Skrzywił się Zayn.
-Aż tak źle?-Spytałam przestraszona,bo tak na prawdę opuchlizna coraz bardziej zaczynała piec. Wtedy zauważyłam wiszące niedaleko nas lustro i od razu do niego podeszłam.Szczerze mówiąc to sama się siebie wystraszyłam,takiego wielkiego siniaka jeszcze nigdy nie wiedziałam.Po woli wróciłam do nich myśląc jak się go pozbyć.
-Nie wygląda to dobrze.-Powiedział Sarooha.
-Co ci się w ogóle stało?-Zaciekawił się Waliyah'a.
-Rozbrajała niewypał.-Wyprzedził mnie Zayn i oboje wybuchnęliśmy śmiechem,a te patrzyły na nas jak na idiotów.
-No,właśnie.-Potwierdziłam,a te już chyba odpuściły,bo nie drążyły dalej tematu.
-Wiem.-Krzyknęła nagle Aaroosa,tak że wszystkie się wystraszyłyśmy.
-Chcesz nas zabić?-szepnęła Waliyah'a.A ta tylko przelotnie na nią spojrzała i uśmiechnęła się do mnie.
-Zrobimy ci makijaż,i nic nie będzie widać.-Zaproponowała,ale oczywiście Zayn musiał dodać swoje trzy grosze.
-Ale,za nim ten makijaż to trzeba zrobić okład,może samo trochę zejdzie.
-No dobra.-Zgodziłam się niechętnie,bo wiedziałam że i tak nie odpuści.
-Harry,podaj lód.-Krzyknął do chłopaka,który wyciągał coś z małej lodówki.Harry zrobił to o co poprosił go przyjaciel i już po chwili stał obok nas z workiem lodu w ręce.
-Trzymaj.-Podał mi go i wziął ode mnie okulary,gdy zobaczył śliwę aż się wzdrygnął.W sumie trochę mnie to rozbawiło,chociaż wiem że chyba nie powinno.
-No,nieźle się urządziłaś.-Zaczęłam przykładać lód,ale gdy tylko delikatnie dotknęłam nim obolałej skóry jęknęłam z bólu.Siedziałam tak z 15 minut,aż lód zaczął się rozpływać.przez ten czas gadałam z dziewczynami i muszę przyznać,że są całkiem spoko.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i jest kolejny rozdział.
Przepraszam za wszystkie błędy jakie się tu znajdują.
Mam pytanie: Jak według was powinno potoczyć się opowiadanie?
Jestem ciekawa jak wy byście dalej poprowadzili losy Lily i One direction.
Może jeżeli będziecie mieli jakieś ciekawe propozycje to opublikuję je na blogu.
Mam nadzieje,ze wam się podoba.
Jeżeli przeczytałeś skomentuj!!!!!


1 komentarz:

  1. Jak zawszę niesamowity!!!
    Najbardziej ciekawi mnie o co chodzi z tym sekretem one direction, co ukrywają przed Lilą.
    Ja bym zrobiła coś takiego że ona usłyszy kawałek rozmowy one direction z Paulem jak będą rozmawiać o tym sekrecie a później ona będzie się dowiadywać co raz więcej itp...
    Weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń